Biało-czerwoni rywalizację o udział w przyszłorocznych finałach mistrzostw świata rozpoczęli od jednobramkowego zwycięstwa. Wygrana Polaków nad Niemcami rodziła się w bólach, a o sukcesie podopiecznych Michaela Bieglera przesądziła bramka zdobyta przed Mariusza Jurkiewicza na pięć sekund przed końcem meczu.
[ad=rectangle]
- Praktycznie od początku w tym spotkaniu musieliśmy gonić wynik. W pewnym momencie przegrywaliśmy już z Niemcami 5:10, potrafiliśmy się jednak zmotywować, podnieść, powalczyć i wyjść na prowadzenie, które ostatecznie dowieźliśmy do końcowej syreny - przyznaje Gliński w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Przed pierwszym gwizdkiem biało-czerwoni liczyli na wyższą wygraną. - Wiadomo, że chcieliśmy zwyciężyć większą różnicą bramek. Nie ma się jednak co załamywać. Jest jak jest. Od początku wiedzieliśmy, że to będzie trudne spotkanie. W ciągu najbliższego tygodnia mamy sporo rzeczy do poprawy, nie możemy jednak spuszczać głów - mówi doświadczony zawodnik.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Duży udział w sobotniej wygranej Polaków mieli zgromadzeni w Ergo Arenie kibice. - Momentami przechodzili samych siebie. Bardzo im dziękujemy. Szkoda, że w Magdeburgu nie będzie już takiej atmosfery - podkreśla Gliński. - Na wyjazdowy mecz z Niemcami wybieramy się jednak z optymizmem. Za nami dopiero pierwsza połowa tej rywalizacji. Myślimy pozytywnie i wierzymy w to, że zdołamy awansować.