Hanna Yashchuk: Koleżanki podawały, to i bramki wpadały

Bardzo udanie zaprezentowały się szczecinianki z Pogoni Baltica na tle chorzowskiego Ruchu. Zadowolona może być kadrowiczka Białorusi Hanna Yashchuk.

SPR Pogoń Baltica Szczecin swój pierwszy mecz w sezonie 2014/2015 rozpoczęła od 0:2. Prowadzenie przyjezdne straciły jednak bardzo szybko i już po 8. minutach wynik uległ odwróceniu (5:3). Od tego momentu przewaga szczecinianek nie zmniejszała się. Ostatecznie urosła aż do 11 trafień, ale o tym zdecydowała dopiero bardzo dobra druga część spotkania. - Tak, bardzo się z tego cieszymy. W pierwszej połowie nie grałyśmy tak dobrze w obronie jak później. Powiedziałyśmy sobie w szatni, że musimy to zmienić i to się udało - krótko skomentowała jedna z bohaterek Hanna Yashchuk.
[ad=rectangle]
Białorusinka, która w ostatnim czasie mogła się ucieszyć z powołania do reprezentacji, nie zapomniała jednak o tym, że Pogoń miała pewien moment w tym spotkaniu mogący zmienić przebieg boiskowych wydarzeń. Chodzi oczywiście o sam początek drugiej połowy. Przypomnijmy, że miejscowe musiały grać w ustawieniu 6-4 (ukarane zostały Agata Cebula oraz Patrycja Noga). Ruch nie dość, że tego nie wykorzystał, to jeszcze stracił, właśnie po rzucie z biodra Yashchuk, kolejną bramkę. - W tamtym momencie pomogła nam bramkarka. Obie zagrały bardzo poprawnie. Ada popisała się obronami przy karnych i to też miało swój wpływ - zaznaczyła rozgrywająca.

Sama swój występ oceniła niezwykle skromnie, choć zdobyła łącznie 8 bramek grając na bardzo dużej skuteczności w ataku. - Cieszę się, że tak było. Te bramki wpadały, bo od tego miałam koleżanki, które mi podawały. Gdyby nie było tych podań, nie byłoby tylu goli - skwitowała.

Wygrana jeszcze bardziej poprawiła i tak już dobrą atmosferę w zespole. Kolejną przeszkodą będzie teraz batalia z wicemistrzem Polski - KGHM Metraco Zagłębiem Lubin. Yashchuk zapytana, jak będzie na Dolnym Śląsku, odpowiedziała. - Przyznam, że nie wiem. Mam jednak nadzieję, że nie gorzej. Na pewno będziemy walczyły. Nie chcę mówić o tym, jak się skończy tamten mecz, ale walczyć będziemy na pewno - rzuciła na koniec.

Źródło artykułu: