Wysoka porażka w Mielcu była dla zespołu z Lubelszczyzny niczym lodowaty prysznic. Puławianie na parkiet rywali udali się podbudowani przyzwoitymi wynikami gier w okresie przygotowawczym, w sobotę jednak zagrali bardzo przeciętnie, wręcz katastrofalnie spisując się przede wszystkim w defensywie.
[ad=rectangle]
Na pomeczowej konferencji trener Dragan Marković oraz Marko Tarabochia jako główne powody porażki wskazywali właśnie fatalną grę w obronie. Nic jednak w tym dziwnego, skoro puławianie dali sobie rzucić aż czterdzieści bramek.
- Stal od pierwszej do ostatniej minuty bardziej chciała wygrać i pokazała to na parkiecie. My za słabo spisaliśmy się w obronie, a nasi bramkarze nam w ogóle nie pomogli. Czterdzieści straconych bramek to o wiele za dużo - powiedział opiekun Azotów.
Bazujący na szybkiej i zespołowej grze mielczanie umiejętnie wykorzystali wszelkie błędy rywali, nie mając najmniejszych problemów z wypracowaniem sobie dogodnych pozycji do rzutów w ataku pozycyjnym. Świetnie wyglądała też współpraca z kołem, o czym wspominał Tarabochia.
- To niemożliwe, by stracić tyle bramek i wygrać mecz. Stal bardzo dobrze zagrała w drugiej połowie, świetnie grała akcje dwa na dwa z kołem. Musimy popracować nad tym i ogólnie nad obroną. Czekają nas ciężkie treningi, mamy co ćwiczyć - stwierdził Chorwat.
Na korzyść puławian powinna zadziałać teraz blisko dziesięciodniowa przerwa w rozgrywkach. Kolejne spotkanie Azoty rozegrają bowiem dopiero 17 września, a ich rywalem będzie Górnik Zabrze.