Faworyci pierwszoligowych rozgrywek stworzyli w Arenie Legionowo znakomite widowisko. Obie drużyny grały przez cały mecz na wysokim poziomie, a emocji nie zabrakło do samego końca. KPR szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylił dopiero w końcowych fragmentach niedzielnego starcia.
[ad=rectangle]
- O wyniku meczu rozstrzygnął ósmy, dziewiąty zawodnik - wyjaśnia w rozmowie ze SportoweFakty.pl Lis. - Piotrkowianin przez całą pierwszą połową grał tą samą siódemką. Było widać, że są zgrani i dobrze to wszystko wygląda. Liczyłem jednak, że nie będą w stanie wytrzymać całego meczu w tym samym zestawieniu. Starałem się rotować składem i to było widać w ostatnich minutach. Przez całe spotkanie graliśmy w tym samym tempie - mówi.
Bohaterem dnia był Paweł Gawęcki, który na listę strzelców wpisał się aż dziewięć razy, choć w tygodniu poprzedzającym mecz zmagał się z urazem. Jeden z najlepszych występów w barwach KPR-u zanotował ponadto Michał Prątnicki. - Wszyscy zawodnicy zagrali naprawdę dobry mecz - podkreśla szkoleniowiec legionowskiej drużyny.
Po końcowym gwizdku usatysfakcjonowani obiekt opuszczać mogli też kibice. - Widzieliśmy małą, sportową wojnę, To nie była pierwsza liga. Myślę, że mecz na takim poziomie spokojnie można byłoby oglądać w ekstraklasie - przyznaje nasz rozmówca.
Legionowianie mogą być zadowoleni zarówno z punktów, jak i z rozmiarów zwycięstwa. - Przed spotkaniem uczulałem moich zawodników, że nawet, jak będziemy prowadzić, nie można odpuszczać. Trzeba wygrać jak najwyżej, bo później bramki mogą się liczyć - kończy Lis.