Mecz z Wybrzeże Gdańsk był dla szczypiornistów Górnika Zabrze okazją, by w tabeli PGNiG Superligi Mężczyzn wskoczyć na fotel wicelidera, zrównując się punktami z liderującym stawce Vive Tauronem Kielce.
Pojedynek z beniaminkiem śląska drużyna rozpoczęła dość... topornie. Pierwsze fragmenty meczu nie były bowiem w wykonaniu zabrzan porywające, a w pierwszym kwadransie wynik cały czas oscylował w granicach remisu z niewielką tylko przewagą gospodarzy.
W Górniku wyróżniał się Yuri Gromyko, który niczym taran walczył na kole z linią obrony gdańszczan, zazwyczaj z pojedynków wychodząc zwycięsko. Wywalczył wtenczas dwa rzuty karne i raz trafił do siatki, a najlepiej o jego waleczności świadczyła koszulka, która już w pierwszym kwadransie rozdarła się na środku klatki piersiowej.
Drugi kwadrans meczu był w wykonaniu zabrzan zdecydowanie lepszy. Odbijać piłki zaczął broniący nieprzerwanie przez całą premierową odsłonę Mateusz Kornecki, a niemrawi wcześniej zawodnicy ofensywni Górnika zaczęli regularnie trafiać do siatki.
W konsekwencji w 18. minucie gry gospodarze prowadzili dwoma (9:7), a sześć minut później trzema bramkami (12:9). Przełomowym momentem meczu było dziesiąte trafienie dla gości z Trójmiasta, po którym zawodnicy Wybrzeża... totalnie się zacięli, przez sześć ostatnich minut gry pierwszej połowy ani razu nie trafiając do siatki. Umiejętnie wykorzystali to gracze Górnika, którzy sukcesywnie budowali swoją przewagę i na przerwę schodzili z pewnym, sześciobramkowym prowadzeniem 16:10.
Na drugą połowę Trójkolorowi wyszli z pięcioma nowymi zawodnikami w składzie. Miejsce w bramce zajął Sebastian Suchowicz, a na placu gry pojawili się ponadto Paweł Niewrzawa, Marek Daćko, Mariusz Jurasik i Aleksandr Bushkov, którym wcześniej trener Patrik Liljestrand dał odpocząć.
Z miejsca znalazło to odzwierciedlenie w wyniku meczu, bo Górnik rozpoczął odjazd gościom z Wybrzeża. W 36. minucie gry zabrzańska ekipa prowadziła bowiem dziewięcioma (22:13), a trzy minuty później dziesięcioma bramkami (24:14). Swojej przewagi doświadczony zespół ze Śląska nie mógł już roztrwonić i spokojnie kontrolował boiskowe wydarzenia.
Na kwadrans przed końcem meczu widniał wynik 28:18. Pięć minut później górniczy zespół dalej prowadził pewnie (30:20), a na cztery minuty przed końcową syreną zabrzanie podwyższyli swoje prowadzenie o kolejne trafienie (35:24). Trener Górnika na plac gry wysłał wówczas duet graczy, którzy w tym sezonie rzadko pojawiali się na parkietach Michała Bednarczyka i Tymoteusza Piątka, którzy - solidarnie - rzucili po dwie bramki.
Ozdobą rywalizacji w drugiej połowie były ładne trafienia Bartłomiej Tomczak i rywalizacja braci Korneckich w rzutach karnych, na które "Mati" pojawiał się na placu gry. Z braterskiej rywalizacji na karne zwycięsko wyszedł Hubert Kornecki (skutecznie wykonując oba rzuty z "siódemki"), ale po końcowej syrenie to broniący bramki Górnika o rok młodszy od niego brat mógł cieszyć się z pewnego i wysokiego zwycięstwa.
Górnik Zabrze - Wybrzeże Gdańsk 37:26 (16:10)
Górnik: Kornecki, Suchowicz - Niedośpiał 2, Daćko 1, Orzechowski 1, Gromyko 1, Kuchczyński 4, Kubisztal 4, Jurasik 1, Bednarczyk 2, Buszkow 6, Tatarincew 6, Tomczak 6, Niewrzawa, Twardo 1, Piątek 2.
Karne:7/4.
Kary: 4 min.
Wybrzeże: Chmieliński, Plaszczak, Sokołowski - Żak 1, Mogielnicki 2, Jasowicz 1, Kornecki 6, Sulej, Rogulski 4, Prymlewicz, Lijewski 5, Kondratiuk, Rakowski 2, Abram 3, Nilsson 1.
Karne: 4/4.
Kary: 10 min.
Kary: Górnik - 4 min. (Twardo 2 min., Niewrzawa 2 min.); Wybrzeże - 10 min. (Mogielnicki 4 min., Jasowicz 2 min., Kondratiuk 2 min., Rakowski 2 min.).
Sędziowie: Grzegorz Młyński, Rafał Puszkarski (Legionowo).
Widzów: 750.
No i wreszcie wprowadzenie swy Czytaj całość