Zwycięstwo przyjezdnych 30:20 (15:9) było dla gospodarzy bolesną lekcją handballu. Świdniczanie popełnili zbyt wiele błędów, aby myśleć o nawiązaniu walki z wymagającym rywalem.
[ad=rectangle]
Z perspektywy miejscowych kluczowa była sytuacja z 15. minuty.Przy stanie 7:9 kontuzji kolana nabawił się jeden z lepszych strzelców ŚKPR-u Damian Karpiński. Ta sytuacja wyraźnie zdeprymowała gospodarzy, którzy od tego momentu zaczęli okrutnie męczyć się w ataku, praktycznie nie stwarzając zagrożenia rzutami z drugiej linii. Próbowali nadrabiać mocną grą w obronie, ale często kończyło się to karami lub rzutami karnymi dla rywali. W efekcie po trzydziestu minutach goście mieli już sześć goli zapasu (15:9).
Druga połowa pozbawiona była emocji i historii. Konecczanie kontrolowali wydarzenia na parkiecie, a ŚKPR nie potrafił zmniejszyć dystansu. W końcówce obaj trenerzy mogli sobie pozwolić na przegląd ławki rezerwowych, bo kwestia zdobycia dwóch punktów była już rozstrzygnięta.
ŚKPR Świdnica - KSSPR Końskie 20:30 (9:15)
ŚKPR: Potocki, Bajkiewicz, Gil - Misiejuk 5, K. Rogaczewski 4, P. Rogaczewski 3, Węcek 2, Piędziak 2, Krzaczyński 2, Karpiński 1, Bieżyński 1, Rzepecki, Czerwiński, Chaber, Motylewski, Dębowczyk.
Karne: 1/1
Kary: 10 minut
KSSPR: Witkowski, Wnuk - Napierała 7, Matyjasik 5, A. Bak 5, Sękowski 3, M. Bąk 3, Mastalerz 1, Rurarz 1, Słonicki 1, Maleszak 1, Pilarski 1, Szczepanik 1, Smołuch 1, Garbarczyk.
Karne: 5/5
Kary: 2 minuty
Sędziowali: Marciniak, Radziszewski (Wolsztyn)
Widzów: 180