Azoty Puławy w Zabrzu rozegrały niezły mecz, prowadząc bądź tracąc do rywali bardzo niewiele. O porażce i to aż pięcioma bramkami zaważyły ostatnie minuty meczu. - Myślę, że do odniesienia zwycięstwa zabrakło nam przede wszystkim siły w końcówce. To właśnie w końcówce najwięcej straciliśmy. Brakuje nam ludzi, wypadło nam dwóch rozgrywających, Przemek Krajewski musiał grać na środku. Może właśnie przez te problemy kadrowe zabrakło siły na utrzymanie dobrego wyniku do końca - powiedział po meczu obrotowy Azotów, Mateusz Kus.
[ad=rectangle]
Szczególnie dobre momenty gry puławianie zaliczyli, kiedy z dobrej strony pokazywali się bramkarze. - W pierwszej połowie Vilius grał dobrze, Vadim odbił kilka karnych. W drugiej połowie dużo bramek padało z szóstego metra, więc trudno było coś wybronić - stwierdził kołowy.
Mimo porażki wydawało się, że był to niezły w wykonaniu Azotów mecz. Kiedy jednak nie ma punktów nawet poprawiająca się jakość gry nie cieszy. - W naszym przypadku dobre mogą być tylko te mecze, które wygrywamy - podsumował Kus.
Po grze ekipy z Puław widać iskierkę nadziei, że wrócą stare solidne Azoty. Jak podkreślają zawodnicy nie stanie się to jednak z dnia na dzień. - Myślę, że jeszcze długa droga przed nami. Bardzo się staramy, żeby wrócić do dobrej formy. Świetnie, że teraz czeka nas przerwa. W styczniu będziemy ostro pracować. Myślę też, że część chłopaków wróci po kontuzjach - wyjaśnił puławski obrotowy.
Z zewnątrz wydaje się, że również poprawiła się ostatnimi czasy atmosfera w puławskich szeregach, widać coraz lepsze zgranie. - Atmosfera od początku była dobra. Odeszło od nas kilku zawodników, przyszło trzech nowych. W dodatku są to obcokrajowcy. Wiadomo, że musieliśmy się dotrzeć, znaleźć płaszczyznę porozumienia, ale teraz już jest super - orzekł zawodnik.
Mateusz Kus: Dobre są tylko wygrane mecze
W sobotę Górnik Zabrze pokonał na własnym parkiecie Azoty Puławy 36:31. Puławianom, skarżącym się na krótką ławkę, nie wystarczyło sił w końcówce spotkania.