Przez ostatnie lata, kiedy zimą piłka ręczna rozpala w Polsce telewizory do czerwoności, każdy wielki triumf zawdzięczaliśmy bramkarzom. Szmal wybrany został najlepszym zawodnikiem świata w 2009 roku, do kolejnych rund wprowadzał nas także Marcin Wichary. Bramkarze byli liderami drużyny.
Przed każdym meczem Szmal dodatkowo pobudzał się wąchając amoniak z małej buteleczki. Z Niemcami przed przerwą grał jednak tak, jakby amoniak został w szatni. Na pewno nie pożyczył go także Piotrowi Wyszomirskiemu.
[ad=rectangle]
Turniej w Katarze zaczęliśmy od rywala wyjątkowego. Niemców pokonaliśmy w eliminacjach, na mistrzostwa nie powinni w ogóle pojechać, ale dostali dziką kartę - za zasługi. W poprzednim roku wygrywaliśmy z nimi zresztą także na boiskach piłkarskich i koszykarskich parkietach. Gdyby mundial w Katarze zaczął się od zwycięstwa nad tak znanym przeciwnikiem, nasza drużyna mogłaby nabrać wiatru w żagle. A tak - może przeżywać trudne chwile.
Polscy piłkarze ręczni kochani są za emocje, które dają kibicom. Oni nie potrafią po prostu wygrać, albo po prostu przegrać. Wszystko muszą zrobić z przytupem. Tak samo było z Niemcami. Najpierw fatalna pierwsza połowa, kiedy skuteczność Szmala w bramce była bardzo niska, a nasz bramkarz przepuszczał rzuty, które w dobrej formie broniłby z drwiącym uśmiechem na ustach. I później druga, w której Szmala zmienił Piotr Wyszomirski i zaczęła się pogoń do wyrównania.
Porażka z drużyną, którą wcześniej z turnieju już się wyeliminowało, musi boleć. Skuteczność obrony naszych bramkarzy - 4 na 21 Szmala i 3 na 15 Wyszomirskiego - może jeszcze bardziej.
Michał Kołodziejczyk
[i]Obrona Wyszomirskiego i... reakcja Neuera
{"id":"","title":""}
[/i]