MŚ 2015: Wielki mecz Omeyera! Blamaż Albicelestes - relacja z meczu Francja - Argentyna

Blamażem swój udział w mistrzostwach świata w Katarze zakończyli Argentyńczycy. To był ich zdecydowanie najsłabszy występ na turnieju. Klasą dla siebie był za to Thierry Omeyer.

Obaj szkoleniowcy: Claude Onesta z Francji i Eduardo Gallardo z Argentyny nie zdecydowali się na wprowadzenie korekt w swoich drużynach w porównaniu do ostatnich spotkań w fazie grupowej mistrzostw świata w Katarze. Znali natomiast swojego ewentualnego kolejnego rywala, którym została reprezentacja Słowenii, która w drodze po ćwierćfinał ograła niezłomnych Macedończyków.
[ad=rectangle]
Rozjemcami pojedynku byli dobrze znani polskim kibicom interesującym się handballem Duńczycy Mads Hansen i Martin Gjeding. Prowadzili oni spotkanie Polski i Serbii podczas ME 2014 w Danii. Zawody rozpoczął znakomicie w bramce Thierry Omeyer. Pokonać dał się dopiero w 5. minucie przez skrzydłowego Federico Pizarro. Było jednak już 3:1 dla Trójkolorowych. Początkowo szło więc zgodnie z planem reprezentantów Europy. Wielce in minus na koncie rywali zapisało się pierwsze 10 minut. W tym czasie zdobyli oni raptem jedną (!) bramkę. Znakomicie bronił Omeyer (75 proc. skuteczności).

W drugi kwadrans obie drużyny weszły przy stanie 6:3. Albicelestes nie "ratowała" nawet gra jednego zawodnika więcej. Za głowę łapał się ich szkoleniowiec Gallardo, aż w końcu nie wytrzymał i poprosił o przerwę (8:3). Sam jednak na parkiet wejść nie mógł, tymczasem jego podopieczni wprost razili nieskutecznością. Francuzi musieli ten fakt wykorzystać i zrobili to bezlitośnie. Na 6 minut przed końcem było już 11:4. Argentyna starała się coś zmienić. Wyszła wyżej w defensywie, ale wcale nie zmieniło to fatalnego obrazu ich gry. Trwał koncert gry Europejczyków. Zatrzymał go gwizdek oznaczający przerwę. Wynik na 16:6 ustalił Luka Karabatić.

Znakomity mecz w bramce Trójkolorowych rozgrywał Omeyer
Znakomity mecz w bramce Trójkolorowych rozgrywał Omeyer

Wysokie prowadzenie wprowadziło oczywisty spokój w poczynaniach aktualnych mistrzów Europy. Ci zaś kontynuowali "dzieło zniszczenia" i już w 34. minucie ich przewaga sięgnęła aż 12 "oczek" (18:6). Claude Onesta mógł spokojnie siedzieć na ławce i przyklaskiwać poczynaniom swoich podopiecznych. Właściwie od tego momentu gra się wyrównała, o ile w ogóle można tak powiedzieć. Niemniej zawody toczone były właściwie gol za gol aż do 43. minuty zawodów. Wówczas na 24:10 podwyższył Cedric Sorhaindo. Zwycięstwo faworytów było już zupełnie niezagrożone.

Ostatnie minuty nie miały większej historii. Wyraźnie załamany był trener reprezentantów kontynentu amerykańskiego. Nic dziwnego, skoro jego drużyna miała na swoim koncie aż dwa razy mniej bramek, raptem 14 (28:14). Szwankowało dosłownie wszystko: od obrony na podaniu do czystej sytuacji skończywszy. Jedynie zluzowanie szeregów w obozie Francji pozwoliło rywalom w minimalny sposób zetrzeć złe wrażenie. Na 6. minut przed końcem na tablicy świetlnej było już 30:16. Do końca meczu wpadło jeszcze 11 bramek. 6 padło łupem Argentyńczyków.

Francja - Argentyna 33:20 (16:6)

Francja: Dumoulin (1/8 - 13 proc.), Omeyer (13/26 - 50 proc.) - Fernandez 3, Barachet 1, Anic 1, Narcisse 1, Joli 5 (3/3), Nyokas 1, N. Karabatic 1, Mahe 2, Grebille 2, Accambray 2, Sorhaindo 3, Guigou 4 (0/1), L. Karabatic 1, Porte 6.
Karne: 3/4
Kary: 8 min.

Argentyna: Schulz (5/20 - 25 proc.), García (3/21 - 14 proc.) - F. Fernandez, Pizarro 3 (1/2), S. Simonet 2, P. Portela, D. Simonet, Cangiani 3, P. Simonet 2, Querin 1, Vieyra, J. P. Fernandez 3, Vidal, Carou 4, A. Portela, Crevatín 2.
Karne: 1/2
Kary: 2 min.

Kary: Francja - 8 min. (Barachet, Guigou - po 2 min., N. Karabatic - 4 min.); Argentyna - 2 min. (F. Fernandez - 2 min.).

Sędziowie: Mads Hansen, Martin Gjeding (Dania).

Źródło artykułu: