Krzysztof Kempski: Bardzo ważne dwa punkty zapisaliście na swoim koncie. Ogranie MMTS-u Kwidzyn daje teraz względny spokój pana drużynie.
Rafał Biały: Tak, wiedzieliśmy, że zostały nam bardzo trudne mecze, wliczając drużynę z Kwidzyna. MMTS zagrał bardzo dobrze. Nie było to dla nas łatwe spotkanie. Wiedzieliśmy też, że dwa punkty dadzą nam pewną "czwórkę". O to walczyliśmy. W tej chwili czeka nas kolejny ważny mecz, tj. ten z Górnikiem, z którym wygrana, bez względu na inne wyniki, da nam trzecie miejsce.
[ad=rectangle]
Dochodziły do was głosy, że MMTS chce powalczyć w Szczecinie o komplet punktów?
- Tak, nie podejrzewam, żeby jakikolwiek zespół chciał nam te punkty oddać. Mimo, że w pierwszym meczu w Kwidzynie po bardzo dobrym początku wygraliśmy, to z nimi nie gra nam się łatwo. Oni przyjechali powalczyć o jak najlepsze rozstawienie w "ósemce". Nikt nie chce zająć miejsc 7-8, więc każdy punkt ma olbrzymie znaczenie.
Mimo urazu barku, o którym wiele się mówiło, zagrał Bartosz Konitz. Pokazał w tamtym meczu, ile znaczy dla tej drużyny.
- Bartek przez dwa tygodnie teoretycznie nie trenował. Jeżeli już biegał, choć trudno nazwać to bieganiem, to nie oddawał rzutów. Ustaliliśmy po rozgrzewce, że sam da znać, czy może zagrać czy też nie. Dodatkowo, tuż po przebytej grypie i z pękniętymi czterema żebrami zagrał Zydroń. To też była decyzja "Zygi", czy zagra. Krótko mówiąc, przygotowania do tego meczu mieliśmy utrudnione. Wiadomo, że mamy krótki skład, a jeszcze 2-3 zawodników nam wypadło, aczkolwiek udało się. Przygotowaliśmy się na rozwiązania taktyczne tej drużyny, zresztą oni na nasze także. Mimo tego wszystkiego zdołaliśmy wygrać.
Nie brakowało w tym spotkaniu ciekawych zagrywek, jak chociażby ta z Wojtkiem Jedziniakiem. To było coś nowego właśnie pod MMTS?
- My w każdym tygodniu podczas treningów taktycznych próbujemy dodać coś nowego. Wiadomo, że każda drużyna "czyta się" przed kolejnym meczem. Rzeczywiście, 2-3 rozwiązania, które wprowadziliśmy dodatkowo, dawały efekt. Musimy nad jedną rzeczą popracować. Jeśli dane rozwiązanie czy zagrywka wychodzi, to musimy je grać dalej, a nie przechodzić do następnego.
Wysoka defensywa, zaproponowana po czasie dla trenera Kotwickiego, zdecydowała o losach tego pojedynku? Takiego manewru raczej nie oglądaliśmy lub przynajmniej bardzo dawno temu.
- Fenomenalne zawody w ataku pozycyjnym zagrał tego dnia Klinger. Narobił nam trochę spustoszenia, mijał blok, nieźle rzucał. Musieliśmy podwyższyć zabierając Klingera oraz "zrzucając" Mroczkowskiego do środka. Wysoko pod Tomka wyszedł Krupa. Zaremba bądź Gierak mieli za zadanie ograniczyć pole manewru "Mrokowi" i rzeczywiście to się udało. Zawężyliśmy grę pod prawą połówkę.
Następny mecz Pogoni ze Stalą Mielec nie będzie o niczym decydować. Niemniej jednak warto go wygrać, bo Górnik może się potknąć. Niewiele brakowało, by tak się stało w Głogowie.
- Trzy bramki czy jedna dają dwa punkty. Za kilka dni nikt nie będzie pamiętał, czy to było dobre czy złe spotkanie. Rzeczywiście, mecz w Mielcu należałoby wygrać, aczkolwiek tak to się poukładało, że decydującym będzie mecz z Górnikiem w środę (25 marca - dop. red.). Czeka nas fatalna podróż, bo aż na drugi koniec Polski, czyli kilkanaście godzin tylko w jedną stronę. Potem już będziemy mieli mecz z zabrzanami. Oczywiście pojedziemy wygrać, bo przecież nie "położyć się", ale pewnie w czasie tego spotkania będziemy myślami przy następnym.
Panie Trenerze, a Górnik do Was to niby ma d Czytaj całość