Olimpia-Beskid Nowy Sącz powinna być mocniejsza w nadchodzącym sezonie. Zespół opuściły 4 zawodniczki, a w ich miejsce przyszło 6. Kibice w hali przy ul. Nadbrzeżnej nie zobaczą już walczących dla sądeckiej drużyny Joanny Gadziny, Kamili Szczeciny, Pauliny Masnej i Małgorzaty Rączki. Władze klubu zakontraktowały w zamian Marlenę Lesik, Agatę Basiak, Karolinę Golec, Dagmarę Nocuń oraz Ukrainki Tamarę Smbatian i Irynę Stelmakh.
[ad=rectangle]
Patrząc jedynie na transfery, mogłoby się wydawać, że sytuacja Olimpii jest stabilna. Okazuje się jednak, że klub ma zaległości wobec szczypiornistek, które wywalczyły utrzymanie w PGNiG Superlidze.
- Zawodniczki dostały wszystkie pensje do momentu startu fazy play-out. Nie zdołaliśmy wypłacić ostatniej wypłaty i premii za utrzymanie, ponieważ nie rozliczyliśmy jeszcze pierwszej transzy dotacji, a to z tej puli mamy zagwarantowane pieniądze na tę wypłatę. Może to brzmi nieco magicznie, ale dotację dostaliśmy w tym roku w lutym lub w marcu - już nie pamiętam dokładnie. Natomiast my gramy cały sezon, również zimą, kiedy mamy największe koszty. Podobny problem mamy od trzech lat. Zaległości z ubiegłego sezonu, z tych pierwszych dwóch miesięcy łata się bieżącą dotacją, bo nie ma innego rozwiązania. Do dotacji musimy mieć jeszcze wpływ 20 procent własnych środków, które też przeznacza się na sprawy bieżące. To powoduje często zatory. Tak skonstruowane są umowy z miastem, że nie jesteśmy w stanie otrzymać całej puli i wypłacać regularnie, bo to nas wstrzymuje - tłumaczy prezes Wiesław Rutkowski.
Sytuacja nie należy do zbyt radosnych, ale stagnacja wkrótce ma się zakończyć. - 10 czerwca minął termin wypłacenia zaległości i myślę, że w najbliższym czasie, może nawet w tym tygodniu, uda się sfinalizować pobranie tej kwoty z dotacji i co za tym idzie wypłacić zaległe pieniądze - mówi sternik Olimpii-Beskidu Nowy Sącz.