Syprzak to trzeci Polak, który broni barw Dumy Katalonii. Wcześniej w Barcelonie występowali szczypiornista Bogdan Wenta oraz koszykarz Maciej Lampe. Pierwszy zdobył z Hiszpanami Puchar Zdobywców Pucharów. Drugi był mistrzem kraju i zajął trzecie miejsce w Eurolidze. 24-latek mierzy wyżej. Marzy o wygraniu Ligi Mistrzów. To nie mrzonki, bo FCB po tytuł najlepszej drużyny Starego Kontynentu sięgała już dziewięć razy.
WP SportoweFakty: Czy Kamil Syprzak w Barcelonie czuje się już jak w domu?
Kamil Syprzak
: No, to jeszcze za dużo powiedziane. Aklimatyzacja nie sprawia mi jednak większych problemów - czuję tutejsze klimaty. Cóż, kto nie chciałby mieć słońca, pysznego jedzenia i tylu ciekawych rzeczy do zwiedzania?
Upały w Hiszpanii potrafią być mordercze.
- Nie jest źle. Przygotowania spędziliśmy w Andorze. Tam powietrze było bardziej wilgotne, przez co i temperaturę odczuwało się trochę inaczej. Po powrocie do Barcelony większość treningów mamy w klimatyzowanej hali, a zajęcia biegowe odbywają się wcześnie rano, aby nie spotkać słońca. Radzimy sobie. Temperatura nie sprawiała mi do tej pory większych problemów.
Najpierw przygotowania poza Barceloną, później turniej Super Globe, teraz wyjazd na Ligę Mistrzów. Ciągle jesteś w trasie.
- Owszem. Czas na to, żeby coś w Barcelonie zobaczyć, też się jednak znalazł. Tu jest wszystko. Piętnaście kilometrów do plaży. Pięćdziesiąt i już jestem w pięknych, wysokich górach. Wszędzie jest blisko.
Czyli już wiesz, gdzie można zabrać żonę na spacer, a gdzie wyjść z kolegami po meczu?
- Tak, jak najbardziej. Wszystkich zakamarków jeszcze nie zwiedziłem, ale to dobrze. Nie będę się nudził. W wolnym czasie z żoną nie próżnujemy. Odwiedziliśmy port. Duże wrażenie zrobiła na nas też góra Monserat, z której rozciągają się piękne widoki.
Jest na to czas? Dziennie zdarzają się wam nawet po trzy treningi.
- Tak było w okresie przygotowawczym. Teraz powoli schodzimy z obciążeń i czasu wolnego jest coraz więcej. Mamy jeden, dwa treningi dziennie. A kiedy w ciągu dnia pojedyncze zajęcia trafią się rano, to całe popołudnie jest wolne.
Zajęcia, mecze, zwiedzanie. Cały czas coś się dzieje. Zdążyłeś w ogóle zatęsknić za krajem?
- Jestem tutaj już dwa miesiące i myśli o Polsce przechodzą przez głowę. Niedługo będę miał jednak okazję wrócić do kraju, bo w listopadzie czeka nas zgrupowanie w Gdańsku. Później w Polsce odbędą się mistrzostwa Europy. Na pewno będzie kiedy odwiedzić ojczyznę.
Śledzisz to, co się dzieje w kraju? Kontakty się nie urwały?
- Oczywiście, że śledzę. Dziś to proste. Każdy ma dostęp do telefonu czy sieci. Dużo rozmawiam, dzwonię, oglądam spotkania w internecie. Trudno zamykać taki rozdział, znajomości. Poza tym świat piłki ręcznej jest naprawdę duży. Ma się wielu przyjaciół i nigdy nie wiadomo, czy kiedyś znów nie spotka się z nimi w tym samym klubie.
Jak zostałeś przyjęty w zespole?
- Muszę przyznać, że jestem mile zaskoczony atmosferą, która tu panuje. Lekkim problemem jest język, ale zacząłem już lekcje i mam nadzieję, że szybko się z tym uporam. Oczywiście, większość chłopaków posługuje się angielskim, ale ja respektuję tutejsze zasady. Jestem w obcym kraju i chciałbym porozumiewać się w tutejszym języku.
Z kim w zespole trzymasz się najbliżej?
- Podczas zgrupowań mieszkam w pokoju z Virianem Morrosem. Podpytuję go czasem o jakieś słówka. Nie marnujemy wolnego czasu. Jest bardzo pomocny i daje mi krótkie lekcje. Dobrze dogaduję się też z Marko Kopljarem czy Kiryłem Lazarovem. Generalnie wszyscy w zespole są bardzo pozytywni i przyjacielsko nastawieni.
Uwielbiasz koszykówkę. Znalazłeś już partnerów do gry?
- Ha! Oczywiście, jest tu kilku fanatyków. Na pewno będzie z kim rywalizować.
Poza boiskiem wszystko jest w porządku. A jak na parkiecie? W ostatnim meczu Ligi Mistrzów nie grałeś zbyt długo.
- Jestem nowym zawodnikiem i muszę pracować na zaufanie. Na pewno z czasem będę dostawał więcej szans. W lidze hiszpańskiej gram już po trzydzieści minut.
Jak ma wyglądać twoja rola w zespole? Będziesz grał tylko z przodu, czy zarówno w ataku, jak i w obronie?
- I w ataku, i w obronie. Z takim założeniem mnie tu sprowadzano. Piłka ręczna staje się grą coraz bardziej dynamiczną. Trener chce robić jak najmniej zmian, nie ma już na nie po prostu czasu.
Jakim szkoleniowcem jest Xavier Pascual? W Płocku miałeś okazję pracować z innym Hiszpanem, Manolo Cadenasem. Jak bardzo ich warsztat się różni?
- Baza generalnie jest taka sama, ale treningi oraz taktyka wyglądają zupełnie inaczej. Różnica jest duża. Pascual to przedstawiciel innej szkoły niż Cadenas. To zrozumiałe. Każdy trener chce odnosić sukcesy i szuka na nie swoich sposobów. Mogę powiedzieć, że u mojego obecnego szkoleniowca jest dużo ciężej. Zarówno podczas treningów na siłowni, jak i w hali.
To odbiło się na waszej grze w pierwszych meczach sezonu? Udział w Super Globe zakończyliście na półfinale, a w Lidze Mistrzów lepszy okazał się zespół Rhein-Neckar Lowen.
- Ciężko w tym momencie powiedzieć. Na pewno czujemy jeszcze przygotowania. Przegraną poddaliśmy już analizie, wytknęliśmy sobie błędy. Chcemy się na nich uczyć, aby w przeszłości nie popełnić ich ponownie.
Cel to zdobycie czterech trofeów? Przed wami walka o mistrzostwo kraju, dwa puchary i Ligę Mistrzów.
- Założenie jest proste: chcemy zwyciężać w każdym kolejnym meczu. Niestety, na pewno nie będzie tak dobrze, jak w poprzednim sezonie. Super Globe wygrać się nam nie udało. Pozostała walka o pozostałe trofea. Chcemy je zdobyć.
Rozmawiał Kamil Kołsut
Mila o Lewandowskim: Każdy Polak wie, że jest lepszy od Messiego i Ronaldo