Ruch wygrał, ale wciąż potrzebuje kopa

- Musimy grać swoje. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy oddawali inicjatywę rywalom - zaznacza trener KPR Ruch, Adam Wodarski.

Sobotni mecz Ruchu z Piotrcovią wywołał spore emocje, także przy ławkach rezerwowych obu ekip. Szkoleniowiec gości, Michał Pastuszko po końcowej syrenie prędko czmychnął do szatni i zgotował burę swoim podopiecznym. Dłużej na parkiecie pozostał opiekun zwyciężczyń, Adam Wodarski, ale także... nie wyglądał na szczęśliwego. - Zawsze jestem zdenerwowany i długo przeżywam spotkanie. Ci, którzy mnie znają, doskonale wiedzą, że tak reaguję - odpowiada szkoleniowiec. - Dziewczyny popełniły sporo błędów, mimo że końcowy rezultat na to nie wskazuje. Ale ja sam też się pomyliłem i mam o czym myśleć - dodaje.

Wodarski nie kryje, że jego drużyna - złożona w znakomitej większości z młodziutkich, niedoświadczonych szczypiornistek - nieustannie potrzebuje motywujących bodźców. - Mój zespół potrzebuje "kopa", zastrzyku adrenaliny. Czasami trzeba nim wstrząsnąć, bo nie akceptuję sytuacji, w których kompletnie oddajemy rywalowi inicjatywę. Jeśli chcemy myśleć o zwycięstwach, musimy narzucać swój własny, agresywny styl gry. I przestrzegać dyscypliny taktycznej - podkreśla.

W Chorzowie narzekają na mało korzystny terminarz rozgrywek. Niebieskie sezon inaugurowały w Koszalinie, a w najbliższych czterech kolejkach czekają je dalekie podróże do Gdańska i Elbląga oraz domowe mecze z MKS Lublin i Vistalem Gdynia. - W mojej ocenie kalendarz gier nie jest dla nas zbyt dobry. Wygrana z Piotrcovią była planem minimum przed nadchodzącą serią bardzo trudnych pojedynków - podkreśla trener Ruchu. - O punkty będziemy bić się z zespołami, które mają potencjał zbliżony do nas i pozostają w naszym zasięgu. Pokonanie Piotrcovii było w tym kontekście bardzo ważne.

W podobnym tonie wypowiada się Joanna Rodak. - W tym meczu nie brakowało błędów z obu stron, ale wynik wskazuje, że to my popełniłyśmy ich mniej. To było spotkanie o "cztery punkty", bo Ruch i Piotrcovia mają zbliżone możliwości i będą walczyć w tym sezonie o podobne cele. Dlatego wygrane w bezpośrednich starciach są na wagę złota - podkreśla skrzydłowa KPR.

Nie da się ukryć, że chorzowski zespół, osłabiony w letnim oknie transferowym, wciąż potrzebuje czasu, by okrzepnąć. Po spotkaniu z Piotrcovią odetchnęli wszyscy - sztab szkoleniowy, zawodniczki i działacze, wierząc, że zwycięstwo przyda drużynie wiary w swoje możliwości. - Dziewczyny pokazały, że mogą być groźne i są w stanie wygrywać. Takie zwycięstwa budują zespół, zwłaszcza po dużych zmianach kadrowych. A czas będzie pracować na naszą korzyść - przewidywał po spotkaniu zadowolony z rezultatu prezes KPR, Klaudiusz Sevković. Wtóruje mu Rodak:

- Przeżyłam już w Ruchu sezony, kiedy walczyłyśmy o utrzymanie. Zdarzały się wtedy serie bez wygranych meczów, oczekiwanie na przełamanie. I wiem, że to nie wpływa dobrze na psychikę zespołu. Teraz można się cieszyć, bo dobrze weszłyśmy w sezon i widać, że zaczynamy się "docierać".

Źródło artykułu: