Vistal Gdynia w sobotę pewnie rozprawił się z Ruchem w Chorzowie. Zespół prowadzony przez Pawła Tetelewskiego zwyciężył 25:18. Rezultat był miłym prezentem dla obrotowej Aleksandry Dorsz, która tego dnia obchodziła urodziny. Oczywiście nie obyło się bez gromkiego "sto lat", odśpiewanego przez nieliczną, ale głośną grupę kibiców Vistalu. - Fajnie, że fani przejechali za nami tak długą drogę. To cieszy, bo zrobili fajną atmosferę, czuć było ich wsparcie. Na pewno pomogło nam to w odniesieniu zwycięstwa. Tym bardziej, że w Chorzowie zawsze trudno nam się grało, punkty trzeba było tutaj wydrzeć - cieszyła się po spotkaniu Aleksandra Zych.
Rozgrywająca w meczu z Ruchem trafiła dwukrotnie - równo z syreną wieńczącą pierwszą połowę i... kilka sekund przez zakończeniem meczu. - Dobrze, że piłka zdążyła wpaść do siatki w odpowiednim czasie - uśmiechała się Zych. - Monika (Kobylińska - przyp. red.) jest w lepszej dyspozycji i gra większość meczu, ja pojawiam się w końcówkach. Fajnie, że dostałam od trenera szansę i mogłam pomóc drużynie.
Niebieskie, choć końcowy rezultat na to nie wskazuje, chwilami postraszyły wyżej notowanego rywala. Z pewnością ambicji nie można było im odmówić. - Wynik nie odzwierciedla przebiegu spotkania, ten końcowy wynik jest odrobinę za wysoki. Inna sprawa, że spotkanie momentami nie toczyło się sprawiedliwie. Nie chciałabym oceniać pracy sędziów, bo to nie moja praca, ale mam kilka zastrzeżeń - dodaje Zych. I podkreśla, że po letnich zmianach kadrowych, zespół funkcjonuje coraz lepiej. - Jeszcze nie do końca się zgrałyśmy, ciągle w jakimś stopni odczuwamy brak Iwony Niedźwiedź. Ale szukamy różnych rozwiązań, nowych wariantów w rozegraniu i wykończeniu akcji i to zaczyna zdawać egzamin.