Azoty Puławy bez straty punktów w Zabrzu

Po niezwykle wyrównanym - długimi fragmentami - spotkaniu Górnik Zabrze uległ we własnej hali Azotom Puławy. O zwycięstwie gości zaważyły ostatnie minuty zawodów, w których lepiej zaprezentowali się podopieczni trenera Ryszarda Skutnika.

Pojedynek z Azotami Puławy dla kibiców Górnika Zabrze miał szczególne znaczenie. Wszak to ekipa Ryszarda Skutnika pozbawiła w minionym sezonie Trójkolorowych brązowych medali, a następnie wyrwała ze śląskiego klubu trzech kluczowych graczy: Patryka Kuchczyńskiego, Michała Kubisztala i Roberta Orzechowskiego.

Postawę i zaangażowanie tych graczy w ostatnich meczach poprzedniego sezonu pod wątpliwość poddawał właściciel zabrzańskiego klubu Bogdan Kmiecik, a na domiar złego zabrzanie zebrali solidne lanie w pierwszym meczu obu drużyn w Puławach.

Rewanżową batalię z Azotami gospodarze rozpoczęli od otwarcia wyniku, po atomowym uderzeniu Bartłomieja Tomczaka z lewego skrzydła. Potem jednak lepiej na parkiecie wyglądali puławianie, którzy łatwo przejmowali piłkę w obronie i dość łatwo wyszli na prowadzenie 4:1.

Podrażnieni zabrzanie, napędzani przez niezwykle skutecznego Mariusza Jurasika rzucili się do odrabiania strat i w 13. minucie gry na Śląsku znów był remis (8:8). Kolejne minuty toczyły się bramka za bramkę i żadna z ekip nie umiała wyjść na wyższe niż 1-2 bramki prowadzenie. Obrazu gry nie zdołała zmienić nawet pierwsza w tym meczu kara, jaką w 24. minucie otrzymał Kubisztal, bo obie drużyny rzuciły w jej trakcie po jednej bramce.

Widowisko wyrównane było już do końcowych fragmentów pierwszej połowy, a bramkę zaliczki dla Azotów na piętnaście sekund przed syreną obwieszczającą przerwę zdobył Piotr Masłowski (20:19).

W drugą połowę lepiej weszli gospodarze, którzy dość łatwo rzucili dwie bramki, nie tracąc żadnej. Werwy Trójkolorowym nie wystarczyło jednak na wiele, bo w 38. minucie znów był remis i trudno było wskazać drużynę, która byłaby bliższa przeważenia szali zwycięstwa na swoją stronę.

Na kwadrans przed końcem Azoty wyszły na dwie bramki zaliczki (30:28). Prosty błąd w ataku popełnił Remigiusz Lasoń, a szybka kontra puławian zakończyła się trzydziestym trafieniem. Był to o tyle ważny moment, że na ławce kar przebywał wówczas w ekipie gości Przemysław Krajewski. Wkrótce - już w pełnym składzie - kolejne trafienie dla przyjezdnych dołożył wracający na parkiet Krajewski (32:29).

Kiedy wydawało się, że nic złego już doświadczonej ekipie z Puław wydarzyć się nie może, po raz drugi w tym meczu na ławkę kar powędrował Kubisztal. Zabrzanie tym razem grę w przewadze przekuli w swój atut odrabiając część strat (31:32). Grając w pełnym składzie Azoty zdawały się jednak kontrolować boiskowe wydarzenia, przewodząc 1-2 bramkami.

Na sześć minut przed końcową syreną puławski zespół wyszedł na trzy bramki przewagi (35:32), a świetną okazję na zdobycie kolejnego gola zmarnował Adam Skrabania, który w sytuacji sam na sam z Mateuszem Korneckim trafił wprost w wychodzącego z bramki golkipera gospodarzy. W kolejnej akcji do siatki trafił jednak Nikola Prce (36:32).

Tak wysokiej przewagi podopieczni trenera Skutnika nie mogli już zaprzepaścić i spokojnie dowieźli prowadzenie do końca. Górnik - za sprawą "Józka" - zmniejszył straty do dwóch trafień, ale przyjezdni spokojnie dowieźli prowadzenie do końca, ostatecznie triumfując 39:36.

Górnik Zabrze - KS Azoty Puławy 36:39 (19:20)

Górnik: Kornecki, Kicki, Witkowski - Daćko 5, Lasoń, Tomczak 6, Kryński, Gromyko 2, Piątek, Jurasik 13, Buszkow 2, Tatarincew 6, Gliński 1, Ścigaj 1.
Kary: 4 min.
Karne: 5/5.

Azoty: Zapora, Bogdanow - Petrowsky 3, Kuchczyński 2, Orzechowski 3, Kubisztal 5, Skrabania 1, Przybylski, Grzelak, Masłowski 4, Kowalczyk, Krajewski 11, Prce 6, Sobol 4.
Kary: 8 min.
Karne: 4/5.

Kary: Górnik - 4 min (Piątek - 4 min); Azoty - 8 min (Kubisztal - 4 min, Krajewski, Sobol - po 2 min).

Sędziowie: Krzysztof Bąk, Kamil Ciesielski (Zielona Góra).

Widzów: 600.

Źródło artykułu: