Niespodzianką był wynik KPR-u Ruchu Chorzów do przerwy z faworyzowaną Pogonią Baltica Szczecin (13:12 dla gospodyń). W ostatniej fazie meczu gra gości się jednak posypała. - Byłyśmy pozytywnie nastawione, bo chciałyśmy pokazać, że mimo, że jesteśmy w dole tabeli, swoje potrafimy. Wcześniejsze mecze nie były odzwierciedleniem naszych umiejętności. Nastawiałyśmy się na walkę - przyznała tuż po meczu Agnieszka Drażyk.
Prawa rozgrywająca chorzowianek zapytana o taktykę zaproponowaną przez Krystynę Wasiuk nie kryła, że przede wszystkim zespół miał grać odważniej i nie wystraszyć się faworyta. - Pani trener mówiła przede wszystkim o tym, by grać swoje, uważniej i się nie bać. To jest chyba najważniejsze. Stres zawsze blokuje - zaznaczyła zawodniczka KPR-u
Pierwsze skrzypce w drużynie ze Śląska rozgrywała Lidia Żakowska. W pierwszej fazie meczu właśnie ona jako jedyna trafiała do siatki szczecinianek. Ostatecznie do swojego dorobku dopisała aż 11 bramek będąc zdecydowanie najjaśniejszym punktem drużyny. - Tak, to prawda. Lidka wzięła ciężar gry na swoje barki i jak zawsze pokazała klasę. Dobrze, że podołała - zauważyła nasza rozmówczyni.
Ruch Chorzów w następnej kolejce również nie będzie należał do faworytów. Ostatni mecz ligowy w tym roku rozegra z Metraco Zagłębiem Lubin. Wiele wskazuje na to, że do rundy rewanżowej przystąpi z dość marnym bilansem. Z drugiej jednak strony gorzej już być nie może. - Na pewno trzeba będzie zdobyć parę dodatkowych punktów, żeby osiągnąć jakąś przewagę i mieć spokojną głowę. Będzie naprawdę bardzo zmobilizowane, aby sięgnąć wyższej lokaty niż po połowie tego sezonu - podsumowała na koniec starsza z sióstr Drażyk.