Reprezentacja Węgier to stały bywalec Mistrzostw Świata. Madziarek na międzynarodowym turnieju brakowało jedynie dwukrotnie - cztery i dwadzieścia dwa lata temu, co jest bardzo dobrym wynikiem.
Mówi się, że drużyna Andrasa Nemetha w ostatnim czasie się rozwinęła. Gdy na ubiegłorocznych ME w składzie brakowało największej gwiazdy - Anity Görbicz, inne zawodniczki musiały pokazać szybko swą przydatność do zespołu. Swoją drogą, towarzyszyła im bardzo duża presja, ponieważ Węgry były współorganizatorem europejskich zawodów i musiały się zadowolić ostatecznie szóstą lokatą.
Rywalki Biało-Czerwonych przed 1/8 walczyły w trudnej grupie A z Czarnogórą, Danią, Serbią, Tunezją i Japonią. - Naszym głównym celem jest wygrać z Tunezją, Japonią, Serbią i uzyskać jak najwięcej punktów przeciwko Dunkom i Czarnogórze, jak to możliwe. W takim przypadku, Polska lub Holandia może być naszym przeciwnikiem w najważniejszym meczu - mówił przed rozpoczęciem turnieju szkoleniowiec Madziarek.
Węgierska ekipa wykonała plan minimum z nawiązką. Co prawda boleśnie uległa Czarnogórkom, ale w ramach rehabilitacji pewnie pokonała gospodarza MŚ - Danię. Awansowały do 1/8 finału z drugiego miejsca w grupie i zmierzą się teraz z naszą reprezentacją.
Na kogo muszą uważać Polki? Z pewnością na wyżej wspomnianą Anitę Gorbicz i Zitę Szucsanszki, które dyrygują grą Węgierek. Nie można zapominać również o bramkostrzelnej Zsuzsannie Tomori, Krisztinie Triscsuk, Szandrze Szollosi-Zacsik oraz bramkarkach, które doskonale się uzupełniają. Eva Kiss i Blanka Biro w trakcie mistrzowskiego turnieju odbiły łącznie siedemdziesiąt piłek.