Polskie szczypiornistki walczą o medal mistrzostw świata, a zarabiają na waciki
Tylko kilka spośród najlepszych zawodniczek w naszym kraju może godnie żyć z tego, co zarobią w klubie. Reszta musi szukać dodatkowej pracy.
200-300 zł miesięcznie. To nie jest żart. To miesięczne (!) zarobki wielu szczypiornistek występujących w polskich klubach. Oczywiście nie dotyczy to piłkarek, które mają pewne miejsca w wyjściowych składach swojego zespołu. Mimo wszystko ta informacja poraża w zestawieniu z grą, jaką polskie dziewczyny prezentują podczas mistrzostw świata w Danii.
Siatkarskie "Złotka" doczekały się podwyżek
2013 - 4. miejsce mistrzostw świata, 2015 - awans do czołowej czwórki mundialu. Wydawałoby się, że nie ma lepszego pomysłu na życie w naszym kraju dla wysportowanej dziewczyny, jak rozpoczęcie kariery szczypiornistki. Niestety, proza życia sprowadza na ziemię.
I tak się stało. Po złocie przywiezionym z ME w Turcji w 2003 roku nasze reprezentantki renegocjowały swoje umowy. Niektóre zaczęły zarabiać aż trzykrotnie więcej. Kluby nie miały wyjścia, brak podwyżek oznaczałby odejście zawodniczek do klubów zagranicznych. Prezesi płakali, ale płacili. - Bez przesady, przecież fakt, że mieli w zespole aktualną mistrzynię Europy przyciągał kolejnych sponsorów, a więc i zwiększał budżet. Tak działa ekonomia - dodaje Niemczyk.
Ta sama ekonomia najwidoczniej nie działa w piłce ręcznej.
Wirtualne pieniądze
Od czwartego miejsca wywalczonego w mistrzostwach świata minęły dwa lata. W ligowej piłce ręcznej w naszym kraju niewiele się zmieniło.
Nasze najlepsze zawodniczki co prawda otrzymały podwyżki (choć nie tak duże, jak siatkarki), ale często są to pieniądze wirtualne. PGNiG Superliga Kobiet dopiero raczkuje jako w pełni zawodowe rozgrywki. Fachowcy twierdzą, że z dwunastu zgłoszonych klubów zaledwie cztery, może pięć nie ma problemów z dopięciem budżetu. Tam wypłaty są po pierwsze na czas, po drugie kwoty zgadzają się z tym, co zawodniczki mają zapisane w kontraktach. W innych ekipach walka o wypłatę należnych pieniędzy trwa niejednokrotnie kilka lat.
Praktycznie przed każdym sezonem mamy zamieszanie związane ze zgłoszeniami się do rozgrywek. Najbiedniejsze zespoły do ostatniego dnia nie są pewne, czy dopną budżet. Nawet ten wirtualny. Nie ma to zupełnie nic wspólnego z profesjonalizmem. Tego nie można w żaden sposób porównać do siatkarskiej Orlen Ligi, która ma dość mocne ekonomiczne fundamenty.
Przeciętne zarobki ligowej zawodniczki oscylują w granicach 1,5-4,5 tys. zł. Te największe gwiazdy (głównie reprezentantki) mogą liczyć na pieniądze w widełkach od 6 do 10 tysięcy złotych. Na palcach jednej ręki - w całej lidze! - można policzyć te, które inkasują powyżej 10 tysięcy zł. Nieoficjalnie (bo kontrakty są objęte klauzulą poufności) nikt nie otrzymuje więcej niż 15 tys. zł. W Orlen Lidze zarobki na poziomie 20 tysięcy, a nawet i więcej nie są niczym szokującym. Szczypiornistki zapewne z zazdrością patrzą na swoje koleżanki z siatkarskiego parkietu.Mają po kilka etatów
Żeby zarabiać w polskim klubie nawet te 1,5 tysiąca złotych, trzeba już prezentować jakiś poziom. Zawodniczki, które są tylko uzupełnieniem składu, albo dopiero wkraczają w dorosły wiek, często otrzymują tzw. stypendium o wysokości 200-300 zł. - Na waciki - śmieje się przez łzy zawodniczka jednego z klubów z dolnej części tabeli PGNiG, która z wiadomych względów nie chciała przedstawić się z nazwiska. - Dobrze, że mieszkam ciągle u rodziców. Te 300 zł, które wpływają miesięcznie na moje konto, to jakiś żart. A na lepszą przyszłość na razie nie ma szans. Jak się sprawdzę w tym sezonie, to za rok mogę liczyć na 1000 zł. Jak można poświęcić się w całości piłce ręcznej? No, jak?
-
Piotrassss Zgłoś komentarz
wypłacalność kontraktów zawodników na cały sezon i ma te środki zabezpieczone.( nie było takich sytuacji jak w Śląsku Wrocław) Druga sprawa mimo podpisanych kontraktów kluby często nie wypłacają pieniędzy i nie ponoszą za to żadnej odpowiedzialności( kruczki prawne), ponieważ kontrakty są tak skonstruowane, a zawodnik nie może w nie ingerować bo nie podpiszą z nim kontraktu. -
vrc Zgłoś komentarz
rzeczywistość finansów i marketingu w polskiej piłce ręcznej kobiet. Póki jeszcze trwają mistrzostwa. -
TNT Zgłoś komentarz
jestem w stanie zrozumieć. -
hbll Zgłoś komentarz
trofeów, to dlaczego zawodniczki miałyby zarabiać jakieś większe pieniądze? Popatrzcie na meski handball - w Płocku i Kielcach są wyniki, jest organizacja, jest makreting, miasta i regiony żyją klubem - i to przekłada się wprost na pensje Lijewskiego, Szmala, Wiśniewskiego czy Konitza. Korzystają też na tym inne kluby i ich gracze. Na drugim biegunie jest np. Wrocław, gdzie chyba niespecjalnie udaje się odrodzić - i klub ma przez to kłopoty z frekwencją, ze sponsorami, z budżetem. Żaden prywatny sponsor nie będzie "inwestował" w reklamę dla 200 osób. Podziwiam nasze zawodniczki za to, że grając taki piach, zaszły już tak daleko. Być może dzięki temu Kinga Byzdra albo Karolina Kudłacz wystąpią w jakiejś reklamie voltarenu czy PZU i zgarną niezłą kasę. Ale pojedynczy (albo 2-gi) sukces nie zmieni sytuacji zawodniczek z naszej ligi. Tutaj potrzebna jest praca u podstaw, praca z młodzieżą na szeroką skalę (nawet bardziej skalę niż samą jakość tej pracy), popularyzacja dyscypliny, marketing, frekwencja na meczach, stworzenie "produktu" przez telewizję - to może owocować, tyle że na własnej skórze nie odczuje już tego Iwona Niedźwiedź, a jak dobrze pójdzie to uda się może jeszcze Monice Kobylińskiej. -
siber Zgłoś komentarz
Mój komentarz usunięty po krytyce pismaka . Awans do półfinału , to jeszcze nie walka o MŚ ,jak to sugeruje na stronie głównej . -
kibic kobiecej recznej Zgłoś komentarz
nie dziękować za inspiracje na artykul na dwie strony :-d. Numeru swojego konta nie podam, bo pewnie zarabia pan jeszcze mniej od dziewczyn. Wystarzy dziękuje :-d -
matys1994 Zgłoś komentarz
kasa. Wcześniej myślałem, że ze względu na pieniądze zarobione u nas nie opłaca im się wyjeżdżać do innego kraju. Ciekawe jak to wygląda u mężczyzn, bo w porównaniu do lat poprzednich to prawie cała nasza kadra grała w innych ligach (głownie w niemieckiej). Ktoś wie jak jest teraz? -
Andrzej Skrzymowski Zgłoś komentarz
garstki kibiców. -
Montana Zgłoś komentarz
przyciągnąć sponsorów,nie ma żadnej pomocy dla klubów. Superliga żeńska ledwo zipie.Już widzę, jak związkowi działacze będą się pławić w świetle reflektorów i blasku fleszy po sukcesie naszej reprezentacji.Do tego się tylko niestety nadają.To co do tej pory dziewczyny zrobiły, jest wyłącznie zasługą ich silnego charakteru. Ale dzisiaj najważniejszy jest mecz z Holandią,i walka o najlepszy wynik w historii kobiecego szczypiorniaka. -
vrc Zgłoś komentarz
ciężkiej pracy tych kobiet.