Szwedzi uciekli spod topora. "Druga połowa pokazała, że mamy dużo do poprawy"

Materiały prasowe / Sascha Klahn / EHF
Materiały prasowe / Sascha Klahn / EHF

Szwedzcy szczypiorniści na długo zapamiętają swój pierwszy mecz podczas EHF Euro 2016. Na własne życzenie reprezentacja Trzech Koron roztrwoniła siedem bramek przewagi. Tylko słabej skuteczności rywali pod koniec meczu zawdzięczają swój triumf.

Niewiele brakło, by Szwedzi mogli napisać poradnik z serii "Jak roztrwonić bezpieczną przewagę". Skandynawowie do przerwy prowadzili 16:9. Powstrzymać ich mogła tylko katastrofa. Od sportowego dramatu zabrakło jednak bardzo niewiele. Wystarczyło, by Słoweńcy wyszli z dwoma, a czasami trzema wysuniętymi obrońcami. Szwedzi w drugiej połowie przypominali dzieci we mgle, szczególnie na środku rozegrania.

- Jestem niezmiernie zadowolony z pierwszej odsłony. Potem pojawił się problemy przy grze w osłabieniu. Popełnialiśmy za dużo błędów technicznych. Do tego rywale wyszli z wysuniętą obroną i straciliśmy nasz rytm - przyznaje Staffan Olsson, trener Szwedów.

Podopieczni duetu Lindgren-Olsson wyszli z olbrzymich tarapatów. Najpierw pozwolili Słoweńcom na doprowadzenie do remisu po 20, a chwilę później rywale mieli szansę z rzutu karnego. Mattias Andersson to jednak specjalista najwyższych lotów i 38-letni bramkarz obronił rzut Dragana Gajicia. W ostatnich minutach zadecydowała chłodna głowa Szwedów i Skandynawowie odnieśli zwycięstwo 23:21.

- Odkąd Słoweńcy postawili nam trudne warunki gry, nie mogliśmy sobie z nimi poradzić. Druga połowa pokazała, że wciąż mamy dużo do poprawy. Najważniejsze, że dopisujemy sobie dwa punkty - ocenia Tobias Karlsson, podstawowy szwedki defensor, do którego nie można mieć zastrzeżeń. Obrotowy SG Flensburg-Handewitt i jego koledzy z bloku obronnego pozwolili rywalom rzucić tylko 21 bramek.

Marcin Górczyński z Wrocławia

Komentarze (0)