WP SportoweFakty: Zbitka "Piotr Przybecki" i "reprezentacja Polski" pojawia się w mediach od kilkunastu dni. Czy weźmie pan udział w konkursie na selekcjonera?
Piotr Przybecki: Tak, podejmę to wyzwanie. Kończę pracę nad moją aplikacją. Człowiek nie pisze takich rzeczy codziennie i muszę się jeszcze nad kilkoma elementami zastanowić. W niektórych sprawach - jak wizja systemu szkolenia - staram się opierać na radach ludzi mądrzejszych ode mnie.
Zaskoczyło pana zamieszanie, które rozpoczęło się po dymisji Michaela Bieglera?
- To jest pewna rzeczywistość medialna. Pozytywne wypowiedzi na mój temat są miłe, ale ten cały szum nie jest potrzebny. Nie zapadły żadne decyzje, a ja muszę ciągle odpowiadać na pytania hipotetyczne. Było tego ostatnio trochę za dużo. Nie czuję się z tym komfortowo.
Dlaczego Piotr Przybecki powinien zostać selekcjonerem reprezentacji Polski?
- Bo do mnie dzwonisz. A tak na serio, to nie chciałbym się na własny temat wypowiadać. Oczywiście, stworzyła się pewna szansa. Nie rozmawialibyśmy przecież, gdyby mecz z Norwegią lub Chorwacją na mistrzostwach Europy potoczył się inaczej. Przyszedł czas na ważne decyzje. Widzę w tej reprezentacji duży potencjał zwłaszcza, gdy do zespołu wrócą zawodnicy kontuzjowani. Wydaje mi się, że jako trener mógłbym jej pomóc.
Różnica wieku mogłaby być problemem?
- Zawsze potrzebny jest wzajemny respekt. To trzeba wypracować. Zależy on od osobowości i charakteru. Wiek nie jest istotny.
W mediach dyskusje na temat funkcji selekcjonera zmierzają w stronę kreowania pojedynku. Opcja polska kontra opcja zagraniczna. Piotr Przybecki kontra Talant Dujszebajew.
- To przerost formy nad treścią. Nie patrzę na to w ten sposób. Zacznijmy od tego, że rozróżnianie trenerów z kraju i zza granicy nie ma większego sensu. Dziś w Europie wszystko się zaciera. Dujszebajew prowadził Węgrów, Islandczyk trenuje Niemców. Poza tym Talant wrósł w Polskę. Mówi w naszym języku, trenuje mistrza kraju. A jest też wielu innych kandydatów do funkcji selekcjonera. Nie można tego redukować do pojedynku.
Bertus Servaas podnosi, że dla reprezentacji Polski idealnym rozwiązaniem byłby model: Talant Dujszebajew i młody polski trener. Mógłby być pan w kadrze asystentem Kirgiza?
- Będę się nad tym zastanawiał, gdy taka sytuacja nastąpi. Zawsze lepiej jest prowadzić coś samemu i brać całą odpowiedzialność na swoje barki. Z drugiej strony staż u takiego trenera jak Dujszebajew bezdyskusyjnie jest świetną okazją do nauki.
Da się łączyć funkcję selekcjonera z rolą trenera klubowego?
- Myślę, że tak. Oczywiście zależy, gdzie. Na pewno trudniej jest łączyć klub i kadrę z innych krajów. A jeżeli dzieje się to w tym samym miejscu? Może nie jest to wariant optymalny, ale na pewno da się tak działać.
Nowy selekcjoner - ktokolwiek nim zostanie - będzie musiał na początku odpowiedzieć na jedno bardzo, ale to bardzo ważne pytanie. Co się stało na mistrzostwach Europy?
- Kontuzje sprawiły, że zabrakło nam alternatyw. Choć zaczęło się nieźle. Graliśmy dobre spotkanie, zwyciężaliśmy mecze na styku. To budowało. Cały obraz turnieju zepsuły dwa mecze. Nie potrafiliśmy w nich odwrócić sytuacji na boisku, nic nie zmienialiśmy. Z Norwegią graliśmy 6:0 i czekaliśmy na ich rzuty z drugiej linii. Zabrakło reakcji, alternatywy. Przeciwko Chorwatom nie mieliśmy pomysłu na obronę 3:2:1, co kończyło się kontrami. Szkoda. To jest już jednak historia.
Spójrzmy więc w przyszłość. Selekcjonerskie wyzwanie może przerażać. Bo nie chodzi przecież tylko o turniej preolimpijski i same igrzyska. Za chwilę czeka nas zmiana pokoleniowa, skład kadry będzie trzeba przebudować.
- To jest wyzwanie. Duże, trudne, ale i ciekawe. Jeżeli kogoś takie sytuacje przerażają, to nie powinien się w podobne rzeczy angażować. Teraz trzeba z tej drużyny wyciągnąć to, co ma najlepsze. A później zastanowić się, kto w kadrze zostanie. Rolą selekcjonera będzie przekonanie obecnych kadrowiczów do tego, żeby kariery jeszcze nie kończyli, aby ci młodzi mogli się od nich uczyć i mieli łatwiejsze wejście do drużyny.
Nowy trener w kontekście walki o igrzyska olimpijskie ma jakiekolwiek pole manewru, czy w kadrze, którą Michael Biegler zabrał na mistrzostwa Europy, było wszystko to, co polska piłka ręczna ma najlepszego?
- Niemal w całości był to nasz najmocniejszy skład. Oczywiście, możliwe są drobne korekty, kosmetyczne. Rewolucji jednak nie będzie, nie może jej być. Gdyby byli ludzie, którzy mocno pukają do kadry i są w stanie zagrozić liderom na najmocniejszych pozycjach to oczywiście, zmiany byłyby możliwe. Ale w tym momencie nie mamy takiego pola manewru.
Do turnieju w Gdańsku zostało kilka tygodni. Później miesiąc, krótkie zgrupowanie i dwumecz z Holandią. Nowy trener gry drużyny z miejsca nie odmieni. Nie ma na to czasu.
- Można jedynie dopracować detale. A mamy przecież materiał. W wielu meczach Polacy pokazywali ciekawe granie. Można to wszystko po prostu urozmaicić. Na razie czeka nas jeden niezwykle ważny turniej. Trzy mecze, do których trzeba się szybko przygotować i po prostu je wygrać. Nie ma innej możliwości.
Rozmawiał Kamil Kołsut
Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: wstydliwe pudło w Anglii
Źródło: WP Sportowefakty