Po szalenie emocjonującym, trzymającym w napięciu do końcowej syreny spotkaniu Górnik Zabrze pokonał Gwardię Opole 32:31, fazę zasadniczą kończąc na siódmym miejscu. W play offach Trójkolorowi już na wstępie zmierzą się zatem z drugą siłą PGNiG Superligi, a zatem Orlen Wisłą Płock lub Vive Tauron Kielce.
Niepocieszony tym faktem był trener zabrzan Mariusz Jurasik. - Do realizacji celów, jakie sobie założyliśmy zabrakło nam jednego punktu. Można teraz gdybać, co by było gdybyśmy w którymś ze zremisowanych meczów zgarnęli całą pulę czy też z Orlen Wisłą Płock u siebie wygrali. Niestety czeka nas bardzo ciężki rywal i bardzo trudno będzie w tym sezonie grać o medale - przyznaje "Józek".
O tym czy zabrzańska ekipa zmierzy się z ekipą z Płocka czy Kielc przesądzi wieczorna Święta Wojna, w której Nafciarze podejmą mistrzów Polski we własnej hali. Na razie druga jest Orlen Wisła, ale jeśli płocczanie na własnym terenie pokonają kielczan minimum jedenastoma bramkami, to drużyna Manolo Cadenasa zakończy tę część sezonu na czele tabeli.
Scenariusz ten nie jest zbyt prawdopodobny, ale Jurasik przekonuje, że może się zdarzyć. - Nie przekreślałbym szans Orlen Wisły Płock. Te dwa zespoły prezentują bardzo wysoki poziom i o tym czy na koniec pierwszy będzie Płock czy Kielce zadecyduje dyspozycja dnia. My ze spokojem czekamy na rozwój wypadków i nastawiamy się na arcytrudną przeprawę za tydzień w Zabrzu - podkreśla trener Górnika.
Przypomnijmy, że jesienna batalia górniczej ekipy z Nafciarzami kończyła się w atmosferze skandalu. Przez większość meczu górą byli gospodarze, którzy pozwolili faworyzowanemu rywalowi wyrównać rzutem na taśmę, na kilka sekund przed końcową syreną. Do pustej bramki płocczan trafił jeszcze Marek Daćko, ale wcześniej faulował go Marko Tarabochia. Sędziowie przerwali grę i zwycięskiej bramki dla zabrzan nie uznali, przyznając śląskiej drużynie rzut wolny ze środka boiska.