Oba zespoły do finałowej rozgrywki awansowały dopiero po dogrywkach, ale to gracze z Magdeburga od pierwszych minut sprawiali wrażenie bardziej wypoczętych. Flensburg miał dodatkowo w nogach niedawne ćwierćfinałowe spotkanie Ligi Mistrzów z Vive Tauronem Kielce i na tle rywala prezentował się bardzo słabo w ataku.
Z przebiegu spotkania Magdeburg jak najbardziej zasłużył na tytuł. Zespół Andrzeja Rojewskiego, podobnie jak w półfinale z Bergischer HC, swoją grę opierał na skutecznym do bólu duecie Michael Damgaard - Robert Weber. O udziale wspomnianej dwójki w sukcesie najlepiej świadczą statystyki bramek - Duńczyk i Austriak zdobyli razem ponad połowę goli Magdeburga!
Wiele dobrego nie można za to napisać o Flensburgu. Poniżej oczekiwań spisywała się zwłaszcza druga linia zespołu Ljubomira Vranjesa. Jedyne na co mógł liczyć ubiegłoroczny triumfator, to rzuty z lewego skrzydła Kentina Mahe. Uczciwie trzeba przyznać, że duża w tym zasługa defensywy Magdeburga - Zeljko Musa i Finn Lemke niemal nie dopuszczali do prób ze środka. Gdy już Flensburg przedarł się przez zasieki obronne, w bramce czekał niesamowity Jannick Green.
Pomimo przeciętnej postawy przez całe spotkanie, Flensburg w końcówce postraszył rywali. Na 10 minut przed końcem Magdeburg prowadził 25:21 i kibice w zielonych koszulkach powoli urządzali już fiestę na trybunach w Hamburgu. Kolegów do walki poderwał jednak Jim Gottfridsson i zespół Rojewskiego poczuł nóż na gardle. W 57 minucie na tablicy widniał bowiem wynik 26:28. Chwilę później kibice Magdeburga ponownie unieśli ręce w geście triumfu - Robert Weber urwał się na skrzydle i z łatwością pokonał Kevina Mollera. Stało się wówczas jasne, że Flensburg nie powtórzy sukcesu sprzed roku.
Finał Pucharu Niemiec:
SG Flensburg-Handewitt - SC Magdeburg 30:32 (12:14)
Najwięcej bramek: dla Flensburga - Jim Gottfridsson 7, Kentin Mahe 6, Thomas Mogensen 5; dla Magdeburga - Robert Weber 10, Michael Damgaard 8, Żeljko Musa, Matthias Musche - po 4, [...], Andrzej Rojewski;