Rodrigo Corrales: To nie NBA, dwa mecze o złoto wystarczą

Orlen Wisła Płock walkę o złoty medal mistrzostw Polski rozpoczęła od dwóch porażek. - Jeżeli w rewanżu uda nam się połatać dziury, wynik może być na styku - deklaruje bramkarz Rodrigo Corrales. Trzeci mecz z Vive Tauronem Kielce już w sobotę.

Maciej Szarek
Maciej Szarek
Materiały prasowe / Wisła TV

WP SportoweFakty: Dwa dni, dwie porażki. Czego wam zabrakło?

Rodrigo Corrales: W sobotę Vive zagrało perfekcyjną pierwszą połowę. Właściwie to nie mieliśmy czego szukać po powrocie z szatni. W rewanżu gra była o wiele bardziej wyrównana. W obu spotkaniach decydowała krótsza ławka spowodowana masą kontuzji w naszym zespole. Włożyliśmy w te spotkanie całe serce i zaangażowanie, mnóstwo energii. Próbowaliśmy wszystkiego. To nie wystarczyło. Taka drużyna jak Vive błędów nie wybacza.

Z siebie jest pan zadowolony?

- Tak, generalnie tak. W pierwszym meczu było źle, ale nie miałem zbyt dużo do powiedzenia. Rzucali mi tylko z kontry lub w sytuacjach sam na sam. W niedzielę miałem więcej okazji do wykazania się, choć trudno było mi wejść mecz, bo takie spotkania, jak to sobotnie, odbierają trochę pewności siebie.

Wiosną pokonaliście kielczan u siebie. Historia może się powtórzyć?

- O tak! Ale powtarzam: mamy fatalną sytuację kadrową, więc o zwycięstwo będzie trudno. Braki są wszędzie, przez co powstają błędy w każdej części boiska. Jeżeli uda nam się te wszystkie dziury jakoś załatać, wynik może być na styku.

ZOBACZ WIDEO Piotr Masłowski: łatwiej byłoby gdybyśmy byli w trudniejszej grupie (źródło TVP)

Być może dwumecz w walce o złoto dałby wam większe szanse.

- Tak. System mecz i rewanż byłby lepszym rozwiązaniem. Szczególnie dla nas, w obecnej sytuacji. W tej części sezonu, przy takim zmęczeniu, grać dwa dni pod rząd to katorga. Drugie spotkanie rozgrywa się wówczas wycieńczonym. Kibice dostają średniej jakości widowisko, bo mając w nogach mecz z dnia poprzedniego, błędy mnożą się same. Odpowiedniejszą formułą byłby zwykły dwumecz, jak w Lidze Mistrzów. Nie można tak zajeżdżać zawodników. Może trzy spotkania, żeby dać przewagę zwycięzcy fazy zasadniczej. Ale pięć? To nie NBA! Piłka ręczna to gra kontaktowa, każdy mecz kosztuje mnóstwo sił. Mam nadzieję, że decydenci też to w końcu zauważą.

Każda "święta wojna" rodzi jednak ogromne zainteresowanie.

- Takie mecze nadają sportowi sens. To przywilej grać w takiej atmosferze, gdy historia obu klubów dzieje się na parkiecie. W nas również wyzwalają się dodatkowe emocje. Zwycięstwo smakuje podwójnie. Zawsze mówiłem, że polski szczypiorniak się rozwija. Macie dwa zespoły w fazie TOP16 Ligi Mistrzów. Może za rok dwa znajdą się w ćwierćfinale? Byłoby cudownie.

Za rok przeniesie się pan do Paryża. Co było decydujące przy wyborze nowej drużyny?

- Musiałem podjąć jakąś decyzję, PSG było najlepszą. To ogromny klub, także piękne miasto. Spotkam tam największe gwiazdy szczypiorniaka. Czego chcieć więcej?

Paryżanie zmierzą się z Vive w półfinale Ligi Mistrzów. Kto wygra?

- Nie będzie faworyta. Obie drużyny to ścisły światowy top z wielkimi nazwiskami w składzie. Zdecyduje dyspozycja dnia, wynik jest niemożliwy do przewidzenia. Może PSG ma większe gwiazdy, ale Vive gra bardziej zespołowo.

Gdzie spędzi pan kolejny sezon?

- Nie wiem. Mam obowiązujący kontrakt w Barcelonie, więc muszę tam pojechać. To ostatnia informacja, jaką otrzymałem. Będę starał się rozwiązać tę sytuację, najbardziej zależy mi na regularnej grze. Idealnym miejscem do tego jest Płock i bardzo chętnie spędziłbym tutaj najbliższe 12 miesięcy. W Wiśle nauczyłem się, jak rozgrywać wielkie mecze, jak radzić sobie z emocjami. Szkoda, że teraz nie ja o tym wszystkim decyduję. Piłka jest po stronie Barcelony.

Jak ocenia pan współpracę z Manolo Cadenasem?

- Manolo jest świetnym trenerem. Stworzył w Płocku fajny projekt, ściągnął dobrych zawodników. Już gdy przychodziłem, byłem bardzo pozytywnie zaskoczony poziomem i profesjonalizmem w Wiśle. Każdy z nowo pozyskanych zawodników robi ogromne postępy. Nikt przed występami w Wiśle nie znał mnie, Tiago Rochy, Dan-Emila Racotei czy Miljana Pusicy. Tutaj wypłynęliśmy na szerokie wody i to zasługa trenera. W tym roku do ćwierćfinału LM zabrakło jednego gola. Toczyliśmy przecież wielkie gry z dużo potężniejszymi od nas zespołami. Trener zawsze nakręcał nas do walki na całego, dawał wskazówki. Manolo zrobił tu świetną robotę. Szkoda, że odchodzi.

Rozmawiał Maciej Szarek

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×