Rio 2016. Brudne zagrywki Chorwatów. "To nie jest fair play"

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski

Szczypiorniści reprezentacji Polski awansowali w nocy ze środy na czwartek do półfinału igrzysk olimpijskich. Ich ćwierćfinałowy mecz obfitował z piękne bramki, kapitalne parady bramkarzy i... brzydkie zagrania Chorwatów. To nie pierwszyzna.

Piłka ręczna to sport dla twardzieli. To też dyscyplina kontaktowa i naturalnym jest, że od czasu do czasu przy próbie zablokowania rzutu obrońca przypadkowo uderzy atakującego w twarz. Różnica dzieli jednak nierozmyślny faul na rywalu, a brutalny atak, który ma na celu wyrządzenie rywalowi krzywdy. Takiego w czwartkowym meczu dopuścił się na Karolu Bieleckim Jakov Gojun, i takie popełniał wcześniej Igor Vori, choćby na mistrzostwach świata w Katarze. Swoją drogą - również w meczu z Polakami.

Atak Gojuna z 59. minuty spotkania był bestialski. Chorwat nie był zainteresowany piłką, nawet nie patrzył na to, że Bielecki podaje do Lijewskiego. Jego celem było zatrzymanie rywala. To był wyraz bezsilności, bo Bielecki do tego momentu miał na koncie 12 bramek, a Polacy prowadzili 27:26. Gojun trafił naszego bombardiera w twarz, za co zasłużenie otrzymał czerwoną kartkę.

Faul budził niesmak nie tylko z powodu brutalności, ale też "tła". Gojun zaatakował Karola Bieleckiego, człowieka, który przed laty w meczu z Chorwacją właśnie stracił oko. - Nieładnie się zachował. Wiadomo przecież, co kiedyś stało się Karolowi właśnie w meczu przeciwko Chorwacji. A teraz Gojun uderzył go w twarz. To nie jest fair play - komentował po spotkaniu bohater polskiej drużyny, Piotr Wyszomirski.

Różnica polega jednak na tym, że Bielecki stracił oko w wyniku przypadkowego zagrania Josipa Valcicia, a nie brutalnego ataku. Tamto zdarzenie oraz historię Chorwata, który spowodował kontuzję "Koli" opisywaliśmy podczas mistrzostw Europy w Polsce.

ZOBACZ WIDEO Wielki mecz Polaków. Zobacz jak Bielecki i spółka wywalczyli półfinał (skrót)

{"id":"","title":""}

Faul Gojuna w czwartkowym meczu nie miał nic z przypadku. Można powiedzieć, że to kolejny Chorwat, który w meczu z Biało-Czerwonymi dopuścił się brudnej zagrywki. Po ćwierćfinałowym spotkaniu mistrzostw świata w Katarze, gdzie Polacy pokonali Hrvatską 24:20, jednym z głównych tematów był brutalny atak Igora Voriego na Kamilu Syprzaku.

Walczący na kole Syprzak był faulowany przez Manuela Strleka. Gdy obaj padli już na boisko, stojący obok Vori niespodziewanie docisnął pięścią twarz polskiego obrotowego. Faul ten umknął uwadze prowadzących mecz duńskich sędziów, ale wszystko zarejestrowały kamery telewizyjne. Zagranie można zobaczyć w skrócie TVP (około trzeciej minuty).

Vori, w przeszłości najlepszy kołowy świata, był już wtedy doskonale znany z chamskich zagrywek. Podczas rozgrywanych w ojczyźnie mistrzostw świata w 2009 roku, Chorwat został wyrzucony z boiska w finałowym meczu z Francją, po tym, jak oburzony decyzją jednego z sędziów zamachnął się na niego piłką. Przed spotkaniem z Polską w Katarze również trafił na czołówki portali, gdy telewizyjne powtórki pokazały, jak w meczu z Brazylią powstrzymuje Thiagusa Petrusa wkładając mu palec w... odbyt.

Polskim kibicom Vori dał się też zapamiętać po półfinałowym spotkaniu Ligi Mistrzów, w którym jego Paris Saint-Germain HB zagrało z Vive Tauronem Kielce. W 59. minucie Chorwat specjalnie uderzył łokciem Tobiasa Reichmanna, za co otrzymał czerwoną kartkę. Zdarzenie przeszło jednak do historii, bowiem do jego oceny sędziowie po raz pierwszy wykorzystali analizę wideo.

Co ciekawe, kończący już powoli karierę Vori kandyduje teraz do Rady Zawodników przy Międzynarodowej Federacji Piłki Ręcznej. Tam ma dbać o prawa piłkarzy ręcznych.

Źródło artykułu: