Piłkę ręczną mam we krwi - rozmowa z Aloszą Szyczkowem, byłym zawodnikiem Wisły Płock

Trafił do Wisły Płock jeszcze w wieku juniora jako jeden z najlepszych prawoskrzydłowych w Polsce w swojej kategorii wiekowej. W ekstraklasie zadebiutował w sezonie 2001/2002, w którym o miejsce w składzie musiał rywalizować z Mariuszem Jurasikiem i Tomaszem Paluchem. Kariera Aloszy Szyczkowa zapowiadała się bardzo obiecująco.

W 2007 roku, w piątym meczu o mistrzostwo Polski przeciwko Zagłębiu Lubin, byłeś jedną z wyróżniających się postaci w Wiśle. Zdobyłeś wtedy sześć goli, a w ostatnich sekundach regulaminowego czasu gry rzuciłeś bramkę dającą Nafciarzom remis. W kolejnym sezonie grałeś jednak już dużo mniej. Dlaczego?

Alosza Szyczkow: Jeśli mam być szczery to powinieneś zadać to pytanie trenerowi Zajączkowskiemu. Widocznie nie miał do mnie na tyle zaufania, żeby mnie wystawiać.

A jak to było z transferem do Travelandu. Podobno byłeś już jedną nogą w Olsztynie?

- Owszem, rozmawiałem z Olsztynem i skończyło się na tym, że mieli zadzwonić. Niestety już się nie odezwali. A ja nie będę przecież na siłę się narzucał. Teraz czekam na propozycje.

Ostatnio sporo mówiło się, że masz zasilić szeregi Nielby Wągrowiec...

- Rozmowy były dosyć zaawansowane, lecz się nie zdecydowałem, bo dostałem ofertę pracy. Myślałem, że to będzie możliwość pójścia inna droga niż sportowa, ale droga ta okazała się jedną wielką porażką. Teraz bym pewnie postąpił inaczej i dlatego postanowiłem wrócić do sportu. Tak naprawdę nigdy z niego nie zrezygnowałem, tylko odstawiłem na drugi tor. Zresztą, nie trenując zacząłem się czuć gorzej i jak wznowiłem treningi, to dobre samopoczucie wróciło, wiec ja chyba mam to już we krwi.

I dlatego też zrezygnowałeś z gry w Wiśle czy coś innego o tym zdecydowało?

- O tym zdecydowała Wisła. W sumie bez uzgodnienia ze mną, jak mi będzie lepiej. Po prostu zabronili mi ćwiczyć, trenować i tym samym grać. Nagle po prostu zdecydowali, że nie chcą mieć do czynienia z nie w pełni sprawnym zawodnikiem i powiedzieli mi, że chcą mnie gdzie sprzedać.

No właśnie. Na czym polegały dokładnie twoje problemy zdrowotne?

- Ja po prostu mam wrodzoną wadę w kręgosłupie, która może, ale nie musi przeszkadzać w uprawianiu sportu. Grałem z tą wadą w sumie całe życie. Nie było żadnego problemu wcześniej i nie ma go dalej, tylko ni z tego ni z owego pojawił się dla Wisły Płock. Ja się czuje dobrze, tylko w procesie treningowym muszę uważać przy niektórych ćwiczeniach i to wszystko.

Jak nie grałeś to mówiło się, że jesteś kontuzjowany. Ale czy problemem też nie był fakt, że w meczu mogła wystąpić określona liczba zawodników spoza Unii Europejskiej?

- To też był na pewno problem, bo zawsze ktoś z nas nie mógł grać, lub trzeba było siedzieć nie wpisanym w protokół poza ławką. Ale mimo wszystko największym kłopotem dla klubu była moja zdrowotna sytuacja.

Nie sądzisz, że potencjalny przyszły pracodawca może obawiać się ryzyka odnowienia twojej kontuzji?

- Taka obawa niestety zawsze już będzie wchodzić w grę, lecz tak jak już wcześniej wspomniałem jest to wada z którą gram całe życie, nie jest to kontuzja i nigdy nią nie była, i jeśli będę systematycznie ćwiczył i omijał niektóre zakazane mi ćwiczenia, to wszystko będzie dobrze. Po drugie myślę, iż swoimi umiejętnościami, przydatnością do gry i zaangażowaniem, że ta wada mi w niczym nie przeszkadza.

Jak obecnie wygląda sprawa z twoim polskim obywatelstwem? Mieszkasz już przecież w Polsce bardzo długo, z Wisłą byłeś związany osiem lat. Swego czasu dużo mówiło się o pomocy klubu w tej sprawie.

- No właśnie, mówiło się i wszystko się na tym skończyło. Przez ten cały czas klub nie zrobił nic żeby mi pomóc. Nie mówię tu już o pomocy formalnej przy załatwieniu obywatelstwa, ale chociażby przyspieszenia nieco procesów związanych z otrzymaniem niezbędnych papierów. Co gorsza, przez to że grałem, nie miałem możliwości udania się na Ukrainę i załatwienia tam potrzebnych papierów, przez co nie wyrobiłem się z ograniczeniami czasowymi i muszę pewne dokumenty otrzymać jeszcze raz tu w Polsce. Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że miałem możliwość grania w reprezentacjach młodzieżowych czy seniorskiej, ale z powodu braku obywatelstwa nie mogłem.

Myślisz, że ten skład, którym dysponuje obecnie Flemming Oliver Jensen, jest w stanie wygrać w Kielcach, obronić tytuł, a później godnie reprezentować Polskę w europejskich pucharach?

- Myślę, że przewagą zespołu Fleminga Oliviera Jensena nad Kielcami jest doświadczenie jak zawodników tak i gry w play-off. Kielce w tym roku mają naprawdę dobry skład i panuję tam dobra atmosfera. Uważam, że bardzo ciężko będzie w tym roku wywalczyć tytuł, ale w Europie chłopaki na pewno się pokażą. Oliver Jensen robi w tym klubie dobrą pracę, a co najważniejsze, wprowadza dobrą atmosferę. Myślę, że niedługo to się powinno przełożyć na wynik.

Komentarze (0)