Ten sezon jest przełomowy dla Macieja Pieńczewskiego, który przeszedł z pierwszoligowego Sokoła Browar Kościerzyna do najwyższej klasy rozgrywkowej. - Na pewno różnicą jest liczba treningów. W Sokole Browar były trzy w tygodniu, a tutaj dochodzi do sześciu-siedmiu plus mecz. W Wybrzeżu widać pełen profesjonalizm. Mamy wszystko zapewnione i dodatkowo bierzemy udział w specjalistycznych treningach bramkarskich i siłowych. Wszystkiego jest dużo i na początku było bardzo ciężko. Wciąż muszę nadrabiać braki motoryczne, ale do wszystkiego można się jednak przyzwyczaić - powiedział bramkarz Wybrzeża Gdańsk.
W ostatnim spotkaniu Pieńczewski pokazał się z bardzo dobrej strony, dzięki czemu został wybrany MVP wygranego przez Wybrzeże meczu w Lubinie. - Na pewno taka nagroda była dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem i się z tego cieszę - stwierdził.
Wciąż w jego grze są jednak rezerwy. - W PGNiG Superlidze z pewnością był to mój jeden z najlepszych meczów. Po zakończonym spotkaniu czułem jednak, że mogłem dać zespołowi więcej. Odczuwałem niedosyt z powodu kilku piłek, które mogłem jeszcze złapać. Wiem, że przede mną dużo pracy. Jak poprawię pewne elementy, będę miał więcej takich meczów lub lepszych - ocenił.
Po porażce z Vive Tauronem Kielce, gdańszczanie wygrali trzy razy z rzędu. - Receptą na nasze wyniki jest dobra atmosfera w zespole. Staramy się też wykonywać założenia taktyczne. Przede wszystkim bawimy się jednak piłką ręczną. Gra daje nam radość i dzięki temu możemy cieszyć się z kolejnych zwycięstw - wyjaśnił.
W sobotę gdańszczanie zagrają przed własną publicznością z Chrobrym Głogów, który w tym sezonie poniósł komplet porażek. Czy fakt, że Wybrzeże jest uznawane za faworyta jest atutem przed pierwszym gwizdkiem? - Ciężko powiedzieć. Na pewno do tego meczu podejdziemy tak skoncentrowani, jak zawsze. Jak tak to będzie wyglądało, to jestem optymistą. Czy jesteśmy faworytami, czy nie - zostawiamy to z boku. Ważne jest wyjść na boisko i zostawić tam to, co mamy najlepsze - zakończył Maciej Pieńczewski.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Narkun przed KSW 36: trybuny popękają