Biało-Czerwoni udział w mistrzostwach świata rozpoczęli od dwóch porażek. Nasz zespół uległ Norwegom (22:24) oraz Brazylijczykom. Bolesne było zwłaszcza to drugie niepowodzenie, bo przed turniejem zespół z Ameryki Południowej wydawał się głównym rywalem Polaków do walki o czwarte miejsce w grupie.
- Po tej porażce było nam trudniej się zebrać niż po meczu z Norwegami, bo i aspiracje były większe - przyznaje Lis w rozmowie z WP SportoweFakty. - Chcieliśmy to spotkanie wygrać, ale się nie udało. Pracujemy nad tym, aby drużyna się nie podłamała.
Polacy w sobotę już po kilku minutach przegrywali 0:5. - Analizując ten początek meczu: Krzysztof Łyżwa zdobywa gola, sędziowie cofają. Tomek Gębala trafia, arbitrzy gwiżdżą kroki. Potem setka Gębali, z której powinien zdobyć bramkę. Nie zwalam winy na sędziów, tylko po prostu zwracam uwagę na to, że pozycje były. Założenia mieliśmy dobre, zabrakło goli - mówi asystent Dujszebajewa.
Po falstarcie nasi zawodnicy musieli przyspieszyć grę. - Stąd wzięło się trochę tego wariactwa, chaosu. A niestety, jak się goni, to margines błędu się zawęża - wyjaśnia nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO Tałant Dujszebajew: Chyba za dużo przekombinowaliśmy (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Biało-Czerwoni przegrali i teraz zagrają o życie. Kolejna porażka prawdopodobnie uniemożliwi im awans do 1/8 finału.
- Mecz przeciwko Rosjanom będzie podobny do tego z Norwegami. Czeka nas europejska wymiana ciosów - przewiduje Lis. - Może rywale zaczną w obronie 5:1, ale to będzie inne 5:1 niż brazylijskie, bo tylko z Timurem Dibirowem biegającym jak wolny elektron. Będziemy na to przygotowani.
Lis przekonuje, że Polacy wiedzą, czego spodziewać się po rywalach. - Od kilku lat grają bardzo podobnie, cała ich siła opiera się na Dmitriju Żytnikowie i Pawłu Atmana, do tego dochodzi potężny rzut Siergieja Gorbok z drugiej linii. No i dobre skrzydła - wymienia. I podsumowuje: - Klasyka. Na pewno nas nie zaskoczą.
Kamil Kołsut z Nantes