MŚ 2017: dramat Horvata, wielkość Myrhola i Bergeruda. Norwegia wyszarpała awans do finału!

PAP/EPA / PAP/EPA/ETIENNE LAURENT
PAP/EPA / PAP/EPA/ETIENNE LAURENT

To był najbardziej emocjonujący mecz podczas mistrzostw świata 2017. W drugim półfinale Norwegowie pokonali po dogrywce Chorwację 28:25, choć byli już niemal obiema nogami nad przepaścią.

Przed pierwszym gwizdkiem, wskazanie faworyta było znacznie trudniejsze niż w czwartkowym (26.01) półfinałowym spotkaniu pomiędzy Francją a Słowenią. Do strefy medalowej w znacznie bardziej przekonującym stylu dostali się jednak Norwegowie, którzy w fazie pucharowej, kolejno w 1/8 i w 1/4 finału, pewnie pokonali Macedończyków i Węgrów. Chorwaci natomiast okazali się nieznacznie lepsi od Egiptu i Hiszpanii.

Początkowe chwile norwesko-chorwackiej rywalizacji w hali Accorhotels Arena w Paryżu przebiegły po myśli zespołu z Bałkanów. W jego szeregach błyszczał przede wszystkim Domagoj Duvnjak, wyglądający jak nowo narodzony po problemach zdrowotnych, z którymi zmagał się we wcześniejszej fazie turnieju. Nie tylko notował asysty i rzucał gole, ale także współtworzył z kolegami solidny mur w defensywie.

Szczypiorniści ze Skandynawii mieli duże problemy z jego sforsowaniem, ponieważ pierwszą bramkę zdobyli dopiero w 9. minucie. Samemu jednak również nie odpuszczali w obronie ani na krok, dlatego też obie drużyny nie rozpieszczały swoich kibiców pod względem zdobytych goli. Reprezentanci Norwegii z czasem pokazali, że do przejęcia inicjatywy wcale nie potrzebują dobrej postawy swojego lidera - Sandera Sagosena.

Uznany rozgrywający przed przerwą nie błyszczał, ale jego drużyna pokazała inne atuty. Przede wszystkim szybkie wznowienia i kontrataki. Błyszczeli w nich Espen Lie Hansen i Kristian Bjornsen, a w ostatnich minutach pierwszej odsłony ważnymi zagraniami popisał się również Eivind Tangen. Dlatego też na półmetku to Norwegowie mieli więcej powodów do radości, prowadząc 12:10.

ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka: to, co przeżyłam, było dla mnie dramatem

Wspomniana szybkość nie zawsze była jednak atutem podopiecznych Christiana Berge w drugiej części gry. Czkawką szczególnie odbijał im się częsty pośpiech przy wyprowadzaniu ataków pozycyjnych, skutkujący prostymi stratami bądź oddawaniem rzutów z nieprzygotowanych pozycji, dodatkowo napędzających, dobrze dysponowanego, rezerwowego bramkarza Chorwatów Ivana Pesica.

Choć celność rzutów ekipy Żeljko Babica także pozostawiała wiele do życzenia, lecz za sprawą aktywnej postawy Marko Mamica, nowego zawodnika Vive Tauronu Kielce (od sezonu 2017/2018 - przyp. red.), na kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry Chorwacja zdołała objąć prowadzenie 18:16.

Decydujące fragmenty pojedynku, podobnie jak wcześniejsze, upłynęły pod znakiem twardej, nieustępliwej walki w defensywie. W norweskiej drużynie ciężar gry na swoje barki raz jeszcze próbował wziąć Sagosen, ale większość jego zagrań potwierdzała, że nie miał swojego dnia. Lecz mimo to, na niecałą minutę przed końcem, wyrównał on na 22:22.

To jednak Chorwaci wypracowali sobie piłkę meczową równo z ostatnią syreną, dzięki przebłyskowi geniuszu duetu Duvnjak - Żeljko Musa. Ten drugi wypracował rzut karny, do którego podszedł Horvat. Ale prawoskrzydłowy zawiódł, przegrywając pojedynek z Torbjornem Bergerudem, broniącym w ciągu 60 minut na poziomie 40 procent (14/35). Po raz pierwszy na mistrzostwach świata we Francji do wyłonienia triumfatora potrzebna była dogrywka.

W niej nadal trwała wymiana "cios za cios". Aż do głosu doszedł bardzo doświadczony norweski obrotowy Bjarte Myrhol. Najpierw wyprowadził swoją ekipę na 26:25, w ciągu ostatnich 120 sekund, wyrzucił z boiska Lukę Stepancica i wypracował decydujący rzut karny. Tego nie zmarnował Kent Robin Tonnesen i tym samym Norwegia zameldowała się w finale obok Francuzów. Chorwaci zagrają natomiast o brązowy medal z reprezentacją Słowenii.

MŚ 2017, półfinał:

Norwegia - Chorwacja 28:25 po dogrywce, (22:22, 12:10)

Norwegia: Bergerud (16/40 - 40 proc.), Christensen (0/1 - 0 proc.) - Myrhol 6, Bjornsen 5 (0/1), Sagosen 4 (0/2), Tangen 4, Hansen 3, Gullerud 2, Jondal 2, Tonnesen 2 (2/2), Hykkerud, O'Sullivan, Johannessen
Karne: 2/5
Kary: 8 min. (O'Sullivan - 4 min., Sagosen, Tonnesen - po 2 min.)

Chorwacja: Stevanović (3/13 - 23 proc.), Pesić (8/25 - 32 proc.) - Horvat 6 (3/5), Mamić 5, Duvnjak 3, Musa 3, Stepancić 3, Kontrec 2, Strlek 2, Sebetić 1, Cindrić, Gojun, Mandalinić
Karne: 3/5
Kary: 12 min. (Stepancić - 6 min., Kontrec - 4 min., Mamić - 2 min.)

Czerwona kartka: Stepancić (Chorwacja) - gradacja kar (69 min.)
Sędziowie: Vaclav Horacek, Jiri Novotny (Czechy)
Widzów: 10 324.

Źródło artykułu: