W stolicy Katalonii druga z rzędu porażka w ćwierćfinale rozgrywek byłaby odebrana jako klęska. Przed rokiem FC Barcelona Lassa, pewniak do Final Four, przegrała na tym etapie z THW Kiel, rozbitym po pladze kontuzji. W tym sezonie Blaugrana będzie jeszcze bardziej zdecydowanym faworytem.
Sytuacja kadrowa Zebr z Kilonii jest znacznie lepsza niż 12 miesięcy temu, ale w składzie na ćwierćfinał zabraknie tego najważniejszego, Domagoja Duvnjaka. Chorwat był eksploatowany do granic możliwości i na nim spoczywał ciężar odpowiedzialności za wyniki. W końcu organizm się zbuntował, choć rozgrywający zdołał jeszcze pomóc kolegom w wyeliminowaniu Rhein-Neckar Loewen w 1/8 finału. Przewlekła kontuzja kolana dawała o sobie znać mocniej niż kiedykolwiek i Duvnjak zdecydował się na zabieg. Przez co najmniej pół roku odpocznie od parkietu.
Bez lidera drugiej linii THW dogorywa. Zawodnikom klasy Marko Vujina, Patricka Wiencka czy Steffena Weinholda nie przystaje przegrywać z walczącym o utrzymanie TBV Lemgo czy remisować z beniaminkiem z Minden. Kilończycy na własne życzenie wykreślili się z listy kandydatów do mistrzostwa Niemiec.
Niedawno zdobyty krajowy puchar będzie tylko marnym pocieszeniem, jeżeli THW pożegna się z Ligą Mistrzów. A to bardzo możliwe. Barcelona wszystkie siły rzuca na sukces w Europie. W ostatnich tygodniach Blaugrana tylko raz musiała wznieść się na wyżyny, grając z wiceliderem ligi hiszpańskiej, Ademarem Leon. Pozostałe potyczki przebiegały według jednego scenariusza. Szybko zdobywane prowadzenie z outsiderami i kontrola meczu.
ZOBACZ WIDEO Katarzyna Kiedrzynek: Trener reprezentacji mnie zszokował, łzy poleciały mi z oczu
W Katalonii humoru nieco zmąciła kontuzja Gonzalo Pereza de Vargasa. Hiszpan złamał palec, przeszedł zabieg i raczej nie zagra z THW. Borko Ristowski ostatnimi występami w lidze potwierdził jednak, że można na niego liczyć. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na klasę rywali, ale Macedończyk to gwarancja kilku ważnych interwencji w spotkaniu.
Dużo emocji, niekoniecznie sportowych, towarzyszy rywalizacji Flensburga z Vardarem Skopje. Właściciel macedońskiego klubu, Siergiej Samsonenko, nie szczędził gorzkich słów pod adresem europejskiej federacji, która do prowadzenia spotkania wyznaczyła duński duet Gjeding-Hansen.
- Nie rozumiem, czemu EHF wytypował Duńczyków do prowadzenia meczu. Wszyscy sponsorzy Flensburga pochodzą z Danii - mówi Rosjanin.
Vardar ma nóż na gardle. Trzy lata temu Flensburg w dramatycznych okolicznościach wyeliminował mistrzów Macedonii w ćwierćfinale rozgrywek. Jeżeli stołecznemu zespołowi nie uda się wywalczyć awansu, właściciel zagroził, że przykręci kurek z pieniędzmi.
- Mam nadzieję, że EHF nie pozwoli na powtórkę sprzed trzech lat. Jeżeli stanie się tak ponownie, to wycofuje się z piłki ręcznej. Nie będę miał sił do kolejnej walki o awans, dlatego zostanę w Vardarze tylko w kategoriach juniorskich. Nie chcę inwestować co sezon siedmiu milionów euro, kiedy pewne sytuacje cały czas się powtarzają - grozi Samsonenko.
Rywale z Flensburga koncentrują się raczej na walce o drugie mistrzostwo Niemiec w historii, ale na tym etapie Ligi Mistrzów nie zwolnią ręki. Trener Ljubomir Vranjes chciałby pożegnać się z klubem drugim triumfem w Lidze Mistrzów. Jego armaty w tym sezonie nie zawodzą, a do wysokiej formy po zeszłorocznej kontuzji wrócił już Rasmus Lauge Schmidt.
Spora presja ciąży także na szczypiornistach z Veszprem. Telekom, zbudowany za grube miliony, co roku celuje w zwycięstwo, co roku zawodzi na ostatnim etapie. Tak jak w zeszłym roku w trakcie ostatnich dziesięciu minut finału z Vive Tauronem Kielce, gdy mistrzowie Polski leżeli na łopatkach i kilka ciosów więcej oznaczałby nokaut.
Mistrzowie Węgier muszą mieć się na baczności. Od kilku miesięcy grają przeciętnie, przynajmniej jak na zespół z najszerszą kadrą w Europie. W ćwierćfinale staną naprzeciwko Montpellier. Już nikomu nie trzeba powtarzać, że to najbardziej niedoceniany zespół w Europie. Skoro w 1/8 finału wyeliminował Vive, to czemu nie powtórzyć tego z Veszprem? Jure Dolenec, Vincent Gerard, Valentin Porte i Ludovic Fabregas to tylko część z francuskiego gwiazdozbioru.
Pewniaka do awansu najłatwiej wskazać w parze PSG - Pick Szeged. Paryżanie tak naprawdę niewiele zdziałali w Lidze Mistrzów. Oprócz zeszłorocznego trzeciego miejsca, Mikkel Hansen, Nikola Karabatić i spółka zawodzili na europejskich arenach. Inwestorzy z Kataru spełniają niemal każdą zachciankę szkoleniowców i nie będą wiecznie czekać na sukces w Lidze Mistrzów.
Za mniejsze środki niezłą drużynę zbudował Juan Carlos Pastor. Hiszpan, przez wielu uznawany za czołowego szkoleniowca świata, nie ma do dyspozycji gwiazd z pierwszego szeregu, ale wyciska z zespołu maksimum. Zsolt Balogh czy Siergiej Gorbok nijak mają się do Nedima Remiliego czy Karabaticia. Znakomicie komponują się jednak z zespołem i zwłaszcza na parkiecie w Segedynie, wspierani przez fanatyczną publiczność, będą groźni dla PSG.
Ćwierćfinały Ligi Mistrzów:
SG Flensburg-Handewitt - Vardar Skopje, 22.04.2017, godz. 17.30
Telekom Veszprem - Montpellier HB, 22.04.2017, godz. 17.30
THW Kiel - FC Barcelona Lassa, 23.04.2017, godz. 17.30
MOL-Pick Szeged - Paris Saint-Germain HB, 23.04.2017, godz. 17.00
Wspomina do dziś,że większej cioty w swojej karierze instruktorskiej nie spotkał :)