Piotr Przybecki: Rzuciliśmy wszystkie siły na szalę

WP SportoweFakty / TOMASZ FĄFARA / na zdjęciu: Piotr Przybecki
WP SportoweFakty / TOMASZ FĄFARA / na zdjęciu: Piotr Przybecki

Orlen Wisła Płock przegrała z Vive Turonem Kielce w sezonie 2016/2017 i musiała pogodzić się ze zdobyciem srebrnych medali mistrzostw Polski. - Pokazaliśmy to, co mieliśmy najlepsze - powiedział trener Nafciarzy, Piotr Przybecki.

Płocczanie mogli być po meczu rozgoryczeni i rozczarowani. Do złotych medali zabrakło im naprawdę niewiele. Dwumecz, a tym samym trofeum, przegrali jedynie trzema bramkami.

- Było kilka momentów, w których mogliśmy coś dorzucić i dogonić rywala, mieliśmy sytuacje w tym spotkaniu. Parę dwuminutowych kar trochę nas wyrzuciło z rytmu, ale chciałbym pogratulować zespołowi z Kielc. Zasłużyli na zwycięstwo, po tym ciężkim, także dla nich sezonie, wygrali mistrzostwo i Puchar Polski. Jeśli chodzi o nas, to bardzo szkoda tej przegranej w finale przede wszystkim z perspektywy chłopaków, którzy kończą granie w naszym zespole - Adama Wiśniewskiego, Miljana Pusicy, Rodrigo Corralesa, Dimy Żytnikowa czy Zbyszka Kwiatkowskiego. Rzucili wszystkie siły na szalę, ale trochę zabrakło - jednej, dwóch bramek w końcówce. Taki jest jednak sport - musimy się podnieść, żeby walczyć w przyszłości - powiedział Piotr Przybecki.

Szkoleniowiec zgodził się ze stwierdzeniem, że finałowe spotkania między jego zespołem a żółto-biało-niebieskimi były najbardziej wyrównane w ostatnim roku. - Patrząc z przekroju całego sezonu, rzeczywiście w sobotę byliśmy najbliżej kielczan. Wiadomo jednak, że to są mecze o mistrzostwo Polski, tutaj jest duży ładunek emocjonalny, na boisku jest dużo energii, jest też presja wyniku. Być może była ona nawet większa po stronie Vive, bo to oni są seryjnym mistrzem. Dużo rzeczy gra rolę, ale my pokazaliśmy to, co w tym momencie mieliśmy najlepsze. Rzuciliśmy wszystko na szalę. Szkoda, że trochę zabrakło - stwierdził Przybecki.

Momentami Wiślacy grali na bardzo dużym luzie i pozwalali sobie na efektowne zagrania, które nie zawsze przynosiły spodziewany efekt. W jednej z kluczowym akcji Marko Tarabochia popisał się trudnym podaniem zza pleców. - O luzie w meczu o mistrzostwo Polski fajnie się mówi, ale zdecydowanie trudniej robi. Być może tak było, ale to jest tylko subiektywna ocena. To podanie za plecami to takie cudowne zagranie - albo dojdzie albo nie. Nie wiem, czy w tamtym momencie ono było akurat potrzebne, ale ja wolę zawodników, którzy podejmują na boisku odważne decyzje niż tych, którzy niepotrzebnie się asekurują - skomentował trener.

ZOBACZ WIDEO Azoty z brązem mistrzostw Polski. Zajrzeliśmy za kulisy bitwy o medal

Co mogło być przyczyną przegranej płockiego zespołu? - Może zbyt spokojnie zaczęliśmy. Był taki moment, w którym jeszcze nie złapaliśmy rytmu. Trzeba powiedzieć, że potrzebowaliśmy trochę więcej obronionych piłek, ale bramka gra tak, jak defensywa i tak, jak na to przeciwnik pozwala. Potrzebowaliśmy w końcówce dwóch, trzech obron, a oprócz tego nie skończyliśmy przynajmniej trzech takich sytuacji, które były bardzo czyste - powiedział szkoleniowiec Nafciarzy.

W tegorocznych rozgrywkach Wiślacy do pokonania Vive Tauronu byli najbliżej od lat.- Może to były najbardziej zacięte finały w ostatnich latach, ale ja nie patrzę na to, co było wcześniej. To mój pierwszy rok w Wiśle i tak on się zakończył. Po prostu szkoda. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że aby konkurować z Vive Tauronem Kielce, który się zmienia, wzmacnia i naprawdę fajnych chłopaków będzie miał w swoim składzie w kolejnych sezonach, to po prostu musimy mieć jakieś argumenty. Aby jednak mieć te argumenty, to wiadomo trzeba nasz zespół rozwijać. Czy nam się to uda na aż takim poziomie, to zobaczymy  - zakończył trener.

Źródło artykułu: