Sborna broniła w czwartek dwucyfrowej zaliczki wywalczonej w Astrachaniu. Mimo że wynosiła ona aż jedenaście bramek, szkoleniowiec uczulał Rosjanki, że nic nie jest jeszcze przesądzone. Reprezentacja Polski postawiła w Koszalinie rywalkom trudne warunki, ale zwycięstwa jednak wyszarpać nie zdołała.
Gospodynie rywalizacji przegrały z mistrzem olimpijskim różnicą czterech trafień i muszą teraz liczyć na "dziką kartę". - Bałem się meczu w Koszalinie, ponieważ Polki nie miały nic do stracenia. Nigdy nie uważałem, że reprezentacja Polski jest słabym zespołem. Wręcz przeciwnie. To bardzo dobra drużyna, która postawiła nam duży opór - powiedział szczerze Jewgienij Trefiłow.
- Przed spotkaniem miałem pewne obawy co do sędziowania, ale para arbitrów spisała się perfekcyjnie. Chciałbym im podziękować za rzetelną pracę. Naszym kibicom także. Dostaliśmy się na mistrzostwa świata i wszystkim należą się brawa - dodał szkoleniowiec.
Trener Rosji nie popada jednak w zbytni hurraoptymizm. - Spotkania z polskim zespołem pokazały, że w niektórych młodych zawodniczkach drzemie spory potencjał. Nie będę jednak wspominać ich z nazwiska. Czeka nas praca, praca i jeszcze raz praca - uznał Trefiłow.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz Syrii wymyślił szalony sposób na wznowienie gry!