HSV Hamburg - Ciudad Real 25.04
W poprzednim sezonie obie drużyny trafiły na siebie na tym samym etapie rozgrywek. Wówczas w dwumeczu o bramkę lepsi okazali się Hiszpanie, którzy ostatecznie zdobyli trofeum, sensacyjnie pokonując w finale THW Kiel na jego terenie. Od tamtej pory składy personalne obu zespołów niewiele się zmieniły, choć przybycie Blazenko Lackovicia oraz Marcina Lijewskiego do HSV mocno zwiększyły siłę rażenia drugiej linii. Z kolei Ciudad Real sprowadził dwóch mistrzów olimpijskich i świata: Luca Abalo oraz doświadczonego Jerome Fernandeza.
Ciudad Real to jedyna drużyna spoza Niemiec, która zagra w półfinale. Nie jest to przypadek, gdyż obrońcy trofeum od początku rozgrywek wymieniani są wśród faworytów do końcowego triumfu. Trener Hiszpanów, Talant Dushebaev, zapowiada, że jego zespół jest w dobrej formie, o czym może świadczyć ligowe zwycięstwo nad Portland San Antonio. Wprawdzie wynik w tym spotkaniu długo oscylował wokół remisu, ale ostatnie dziesięć minut mistrzowie Hiszpanii wygrali 6-1 i to oni sięgnęli po komplet punktów.
Nieco więcej można powiedzieć o formie podopiecznych Martina Schwalba. Zespół z Hamburga w ostatnich tygodniach mierzył się całą czołówką Bundesligi. Ogólny bilans jest na korzyść HSV, ale porażki z THW Kiel, Rhein-Neckar Lowen czy ostatnia z Flensburgiem pokazują, że drużyna przeżywa lekki spadek formy. Dla działaczy z Hamburga Liga Mistrzów jest jednak w tym momencie priorytetem, gdyż szans na mistrzostwo Niemiec już nie ma. Dlatego wszelkie przygotowania są prowadzone właśnie pod kątem meczu z mistrzem Hiszpanii.
Obie drużyny do sobotniego pojedynku przystąpią w najsilniejszych składach. Do drużyny Ciudad Realu powrócił już filar obrony Didier Dinart, który już wystąpił w ostatnich ligowych meczach. Gotowi do gry będą też Siergiej Rutenka oraz Davis Camara, którzy w ostatnich czasach narzekali na małe urazy. Problemów ze skompletowaniem meczowej czternastki nie będzie miał też Martin Schwalb, który z pewnością będzie liczył na dobrą formę polskich rozgrywających. Nie bez powodu, bowiem Marcin Lijewski w ostatni weekend w meczu przeciwko HSG Nordhorn zdobył dwanaście bramek. Oczywiście w zespole HSV ciężko szukać słabo obsadzonych pozycji, podobnie zresztą jak w Realu Ciudad. Jednak obie drużyny to przede wszystkim znakomite zespoły, w których każdy z zawodników jest w stanie wziąć ciężar gry na siebie. Co ciekawe, najskuteczniejszy Lacković z 54 golami jest dopiero siedemnastym strzelcem tegorocznych rozgrywek.
Trudno wskazać w tej parze faworyta do awansu. Ciudad Real to uznana marka i obrońcy trofeum, jednak może się wydawać, że jest to zespół nieco "zmęczony" sukcesami, mimo że trener Dushebaev zapewnia, że jego zespół zmierza do obrony trofeum. Niemcy natomiast są "w gazie". Ciężkie boje na rodzimych i europejskich parkietach wymusiły od zawodników z Hamburga najwyższą jakość gry i z pewnością podobnie będzie także w sobotę w Color Line Arena.
Tak było w poprzednim sezonie:
Ciudad Real – HSV Hamburg 34:27
HSV Hamburg - Ciudad Real 32:26
THW Kiel - Rhein-Neckar Löwen 26.04
Trudno zespół Rhein-Neckar Lowen uznać za rewelację obecnych rozgrywek. Mimo dopiero pierwszego sezonu w Lidze Mistrzów, można było się spodziewać, że Lwy zajdą daleko. Olbrzymie pieniądze zainwestowane w drużynę musiały przynieść wreszcie owoce. Mimo nienajlepszego początku sezonu, RNL z meczu na mecz się rozkręcało, co w końcu doprowadziło go do półfinału Ligi Mistrzów. Teraz jednak zespół Karola Bieleckiego, Mariusza Jurasika, Sławomira Szmala oraz Grzegorza Tkaczyka czeka prawdziwa wojna.
THW Kiel to ścisła światowa czołówka. Dość powiedzieć, że w obecnym sezonie zaznała tylko dwóch porażek. Obserwatorzy i trenerzy rozpływali się w pochwałach dla zespołu Alfreda Gislasona po dwumeczu z Croatią Osigurnaje-Zagreb. Wielu uważa, że Zebry grają momentami wręcz perfekcyjną piłkę ręczną, obecnie najszybszą na świecie.
Wiadomo, że Zebry do pojedynku z RNL przystąpią bez kontuzjowanego Kima Anderssona, którego na prawym rozegraniu zastąpi prawdopodobnie Christian Zeitz. Do składu powrócił natomiast Filip Jicha, który dziewięcioma golami w ostatniej kolejce udowodnił, że po niefortunnym zderzeniu z Holgerem Glandorfem nie ma już śladu.
Sensacją ostatnich dni jest powrót z emerytury Jacksona Richardsona, który ma w najbliższym czasie załatać dziurę w RNL po kontuzjowanym Tkaczyku oraz być alternatywą dla Gudjona Valura Sigurdssona. Islandczyk przeszedł pod nieobecność Polaka na środek rozegrania, gdzie prezentuje się wyśmienicie. Jednak brak odpowiedniego zmiennika dla niego zmusił działaczy Lwów właśnie do sięgnięcia po Richardsona.
Zespół Wolfganga Schwenke z pewnością czekają dwa niesamowicie ciężkie boje. Kluczowy może być już ten najbliższy z Kilonii. Zebry z pewnością będą chciały osiągnąć jak najwyższa zaliczkę przed rewanżem i na SAP Arena jechać z pewnym komfortem psychicznym. Wiadomo, że nawet kilka bramek przewagi mistrzów Niemiec może być trudne do odrobienia. Ligowy mecz tych drużyn pokazał, że Lwy są w stanie nawiązać walkę z utytułowanym rywalem, choć przewaga kilończyków nie podlegała dyskusji. Jednak od tego meczu minęło sporo czasu, który wyraźnie działa na korzyść drużyny RNL. Lwy awansowały już na drugie miejsce w tabeli Bundesligi i choć tytuł przypadł Zebrom, to i tak jest to wielki sukces ekipy Wolfganga Schwenke.
Polscy kibice mogą mieć nadzieje, że podobnie jak to było w pojedynkach ćwierćfinałowych, tak i teraz klasą sami dla siebie będą brązowi medaliści ostatniego mundialu. Pięknie bowiem prezentowałby się finał Ligi Mistrzów, w którym wystąpi sześciu Polaków.
Grali w tym sezonie
Rhein-Neckar Löwen - THW Kiel 40:42