PGE VIVE znalazło receptę na Celje. "To nie był mocno taktyczny mecz"

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Mariusz Jurkiewicz (z prawej)
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Mariusz Jurkiewicz (z prawej)

Szczypiorniści Celje Pivovarnej Lasko to dla kielczan bardzo niewygodni rywale. Tym razem mistrzowie Polski nie dali jednak Słoweńcom żadnych szans i pewnie zwyciężyli 37:31.

W drugiej połowie przewaga żółto-biało-niebieskich urosła nawet do jedenastu trafień. Gospodarze rządzili na parkiecie, pewnie kontrolowali wynik i umiejętnie punktowali każdy błąd rywali. Gracze PGE VIVE grali bardzo czujnie w obronie, dzięki czemu mogli zdobywać łatwe bramki z kontrataków. Przyjezdni z minuty na minutę tracili chęć do gry, chociaż w końcówce udało im się jeszcze rzucić w pogoń i nieco zmniejszyć straty. To już jednak było tylko polerowanie wyniku - kielczanie takiego prowadzenia nie mogli wypuścić z rąk.

Pojedynek od pierwszych minut był niezwykle szybki. Żadna z drużyn nie odpuszczała ani na milimetr, ale tylko kilkanaście minut zajęło podopiecznym Tałanta Dujszebajewa przejęcie kontroli nad starciem.

- Przed spotkaniem trener nas uczulał, że to nie będzie mocno taktyczny mecz, ale bardziej będzie liczyła się intensywność, szczególnie w obronie oraz przy wyjściu do kontry. I o ile w kontratakach ważna była szybkość, o tyle powrót do defensywy musiał być po prostu błyskawiczny. Oni potrafią każdą zdobytą piłkę zamienić w ułamku sekundy na dogodną sytuację rzutową i to też w tym meczu pokazali. Stąd między innymi taki wysoki wynik po pierwszej połowie - powiedział rozgrywający kieleckiej siódemki, Mariusz Jurkiewicz.

W pierwszych trzydziestu minutach padło aż trzydzieści siedem bramek, w całym meczu zawodnicy obu ekip zdobyli natomiast aż sześćdziesiąt osiem trafień. Już te liczby pokazują, że zawody odbywały się w bardzo szybkim tempie. Żółto-biało-niebiescy obrócili największą broń rywali przeciwko nim. Browarnicy są bowiem znani z błyskawicznie rozgrywanych ataków i na tym w dużej mierze opiera się ich ofensywa. Branko Tamse wykorzystuje fakt, że ma w składzie niezwykle młodych graczy i pozwala im na rozwinięcie skrzydeł i czasem nieco szaleńcze szarże.

W Kielcach zawodnicy z Celje zostali jednak całkowicie przytłoczeni. Napięty kalendarz meczowy, widoczna zadyszka i brak formy u niektórych szczypiornistów sprawiły, że Słoweńcy nie byli w stanie nawiązać z mistrzami Polski wyrównanej walki.

- Mieliśmy za zadanie utrzymać wysokie tempo. Fizycznie czujemy się dobrze. Kadra meczowa jest liczna, więc trener mógł rotować składem. Nie chcieliśmy dopuścić do tego, by nasi przeciwnicy grali taką piłkę ręczną, jaką lubią, czyli prowokować nasze straty w ataku i wyprowadzać z nich szybkie kontry. Postawiliśmy na to, by było mniej techniki, ale więcej mocy, siły, intensywności - stwierdził Jurkiewicz.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: hit dla Azotów. Genialny gol Iso Sluijtersa (WIDEO)

Źródło artykułu: