Kwidzynianie jeszcze kilka miesięcy temu walczyli o brązowy medal Superligi z Azotami, jednak w nowych rozgrywkach stracili trzech podstawowych rozgrywających (Marek Szpera, Ignacy Bąk i Paweł Genda) i koncentrowali się na rywalizacji o trzecie miejsce w grupie. Gracze Azotów dawno zapewnili sobie rundę finałową, w końcu celują w kolejny krążek. Na parkiecie MMTS-u doszło jednak do sensacyjnego rozstrzygnięcia - zawodnicy Macieja Mroczkowskiego nawiązali do spotkań z poprzedniego sezonu i pokonali faworytów 32:25.
Obie drużyny przystąpiły do tego spotkania bez klasycznego prawego rozegrania. O ile w MMTS-ie od dawna wiadomo, że takiego zawodnika nie ma, to u puławian może dziwić brak w kadrze meczowej Marko Panicia i Roberta Orzechowskiego. Oprócz nich, nie wystąpił również Witalij Titow, który jest kontuzjowany.
Początek spotkania nie zapowiadał tego, że może zakończyć się ono niespodziewanym rezultatem. Co prawda jako pierwsi bramkę rzucili miejscowi za sprawą Kamila Kriegera, ale potem skuteczniejsi byli goście, którzy po dziesięciu minutach prowadzili 6:3. Kwidzyniacy nie pozwolili im jednak na więcej. Szybko zdobyli trzy gole z rzędu i doprowadzili do remisu. Dobrze od początku funkcjonowało rozegranie MMTS-u, którym dyrygował Maciej Pilitowski.
Przełom nastąpił w 19. minucie spotkania. Wtedy gospodarze zaczęli odskakiwać z wynikiem. Stało się tak dzięki solidnej obronie, która wymusiła sporą liczbę strat puławian a za tym szły kontrataki. Warto dodać, że do gry w defensywie MMTS-u zmieniało się aż trzech graczy. Stosunkowo szybko, bo już w 25. minucie, trener gości był zmuszony wziąć drugą przerwę na żądanie. Na niewiele się ona jednak zdała. Do przerwy kwidzyniacy prowadzili aż 17:11.
Po zmianie stron, w początkowych minutach zobaczyliśmy skuteczną grę z obu stron. Gra bramka za bramkę była na rękę miejscowym, których przewaga nie topniała. Zmieniło się to w 43. minucie, kiedy to dwie proste straty gospodarzy zostały zamienione przez Azoty na gole i przewaga podopiecznych Macieja Mroczkowskiego spadła do 4 trafień (23:19). Wydawać się mogło, że to ten moment, w którym przyjezdni są w stanie odrobić wszystkie straty. Chwilę później mieli już tylko 3 bramki mniej (21:24).
Stało się jednak inaczej. Impulsem do lepszej gry kwidzyniaków w ostatnim kwadransie był obroniony rzut karny przez Krzysztofa Szczecinę. W kilku kolejnych akcjach puławianie nie mogli znaleźć sposobu na obronę rywali, a ci ponownie odskoczyli z wynikiem. W 57. minucie, po bramce z kontry Adriana Nogowskiego, MMTS miał największą w meczu przewagę, aż 8 bramek (31:23). Sensacja stała się faktem. Warto jeszcze odnotować, że ostatnią bramkę dla kwidzyniaków rzucił Ryszard Landzwojczak, dla którego jest to debiutanckie trafienie w Superlidze.
PGNiG Superliga (23. kolejka):
MMTS Kwidzyn - KS Azoty Puławy 32:25 (17:11)
MMTS: Szczecina (12/36 - 33 proc.), Żurawski (1/2 - 50 proc.) - Pilitowski 6, Nogowski 5, Krieger 4, Peret 4, Potoczny 4, Kryński 3, Ossowski 2, Guziewicz 1, Janikowski 1, Landzwojczak 1, Przytuła 1, Grzenkowicz, Rosiak
Azoty: Bogdanow (9/33 - 27 proc.), Koszowy (2/10 - 20 proc.) - Masłowski 4, Seroka 4, Prce 3, Skrabania 3, Jarosiewicz 2, Kasprzak 2, Ostrouszko 2, Podsiadło 2, Gumiński 1, Jurecki 1, Kuchczyński 1, Adamczuk, Grzelak
ZOBACZ WIDEO Walec SSC Napoli przejechał się po Cagliari Calcio. Zieliński dołożył cegiełkę [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]