Mistrzowie Węgier, którzy co roku płacą setki tysięcy euro za kontrakty gwiazd, są o krok od odpadnięcia z Ligi Mistrzów w fazie TOP 16. Porażka 25:32 ze Skjern Handbold postawiła ich pod ścianą - Veszprem jeszcze nigdy nie odrobiło w rewanżu równie dużej straty. Drużyna celująca w trofeum, z Ljubomirem Vranjesem na ławce, może odpaść jeszcze przed ćwierćfinałami.
Władze Telekom Veszprem nie patyczkowały się i nałożyły drakońską karę. Na stronie internetowej klubu widnieje oświadczenie:
Zarząd zdecydował, że zawiesza zarobki powyżej minimalnej stawki dla pierwszej drużyny i sztabu szkoleniowego do końca sezonu w lidze węgierskiej. Ostateczny wyrok w tej sprawie zapadnie po nadchodzących spotkaniach.
Niektóre tegoroczne rezultaty Telekomu Veszprem były nie do zaakceptowania. To niegodne ponad 40-letniej tradycji klubu.
Zespół nie tylko zawiódł w Lidze Mistrzów, ale także w węgierskiej "świętej wojnie" po raz pierwszy od ponad dekady przegrał u siebie z Pickiem Szeged.
Veszprem trzykrotnie wystąpiło w finale Ligi Mistrzów. W 2016 roku w dramatycznych okolicznościach przegrało tytuł z PGE VIVE Kielce. Co sezon Madziarzy atakują trofeum, inwestują mnóstwo pieniędzy w transfery, ale wciąż nie wdrapali się na szczyt.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #18. Łukasz Milik: Każdy piłkarz by się załamał, nie ma silnego