[tag=18819]
Maciej Pieńczewski[/tag] po przegranym 21:26 meczu z NMC Górnikiem Zabrze czuł niedosyt. - Nie wydaje mi się, żeby to był jeden z lepszych meczów w mojej karierze. Po prostu wyszedłem i robiłem swoje. Nie ma zwycięstwa, więc nie ma się z czego cieszyć. My nie zawsze mamy umiejętności, siły, czy warunki fizyczne, ale nadrabiamy to serduchem. Graliśmy przez długi czas na równym poziomie z zabrzanami - powiedział bramkarz Wybrzeża Gdańsk.
- Udało się coś złapać, ale nie uniknąłem paru błędów. Trzymaliśmy wynik, który w końcu jednak uciekł, a my w końcówce spotkania robiliśmy coś niewytłumaczalnego. Martin Galia to dobry bramkarz, doświadczony bramkarz, który udowodnił to bardzo dobrą skutecznością. Sam przyznam, że obserwuję go jak broni. Ma jak dla mnie dziwną technikę, ale jest szybki i skuteczny. Zrobił show niekonwencjonalnymi obronami - dodał.
Wybrzeżu zostały jeszcze dwa mecze, w których muszą odnieść jedno zwycięstwo. - Derby się wiążą swoimi prawami i obie drużyny wyjdą na siebie nabuzowane. Zapraszam na mecz, bo na pewno będzie się działo. W międzyczasie gramy z KPR-em Legionowo, który jak pokazało jego zwycięstwo z Energą MKS-em Kalisz, gra coraz lepiej. Zapowiadają się dwa spotkania na styku - zapowiedział Maciej Pieńczewski.
Gdańszczanie w ostatnim czasie pokazali, że stać ich na równą walkę z drużynami będącymi od lat w czołówce ligi. - Jesteśmy bardziej doświadczonym i scalonym ze sobą zespołem, dzięki czemu w miarę to funkcjonuje. Do najlepszych zespołów w różnych aspektach sporo nam brakuje, ale jak góra nam pomoże, to będzie coraz lepiej - podsumował bramkarz.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Sensacja w Piotrkowie Trybunalskim. Chrobry Głogów zatrzymany