To prawdopodobnie jeden z ostatnich akordów wielkiego Vardaru. Po sezonie gwiazdy masowo opuszczą klub, przyjdą nowi, w większości obiecujący, głodni sukcesu, ale nie gwarantujący takiego poziomu jak Arpad Sterbik czy Luka Cindrić. Ostatnio do listy dołączył Joan Canellas. Hiszpan, poirytowany kilkumiesięczną obsuwą w wypłatach, wybrał ofertę Picku Szeged i rok przed końcem umowy przeniesie się na Węgry.
Zawodnicy obrońcy trofeum są profesjonalistami i cała otoczka wokół klubu w ogóle nie wpłynęła na ich postawę. Grali tak jak w fazie grupowej, kiedy okazali się najlepsi w gronie potęg - twardo w obronie, w ataku na wysokiej intensywności, z nieoczekiwanymi rozwiązaniami.
Trener Raul Gonzalez - kiedyś uczeń Tałanta Dujszebajewa, teraz ekspert najwyższej klasy - świetnie przygotował zespół. Kilończycy wyżej wychodzili do Dainisa Kristopansa i Vuko Borozana, a cichaczem Stojancze Stoiłow zyskiwał przestrzeń za plecami obrońców. Obrotowy dostał w ten sposób cztery piłki, cztery wykorzystał. Zmienił go Rogerio Moraes Ferreira i robił dokładnie to samo. Co z tego, że Zebrom udało się odciąć bombardierów - przed przerwą wykończyli ich kołowi.
THW męczyło się w ataku. Kolosy Vardaru nie dawały się przesunąć na linii szóstego metra, prawie każde starcie z nimi kończyło się przykrym zderzeniem bądź stratą i kontrą Timura Dibirowa. Skutek przynosiły jedynie zaskakujące rzuty zza bloku i rozciągnięcie akcji do skrzydła. Obrońcy, zabetonowani na środku, nie nadążali do narożnika.
Kilończycy potrzebowali jakiegoś impulsu, paru indywidualnych popisów. Umykała im ostatnia szansa na uratowanie sezonu. Bundesligę zawalili jesienią, odpadli z Pucharu Niemiec. Liga Mistrzów budziła w nich głęboko ukryty potencjał. THW pobudził Niklas Landin.
Duńczyk bronił na poziomie z ostatniego spotkania z Fuechse, rozgrywający przyspieszyli i obnażyli ociężałość obrońców Vardaru. Miha Zarabec tak zakręcił Kristopansem, że Łotysz ledwo utrzymał się na nogach (18:18), ze swojej skoczności czerpał Lukas Nilsson i Zebry objęły prowadzenie 25:23.
Raul Gonzalez naprzeciwko Zarabeca wystawił bardziej zwinnego Jorge Maquede, a Słoweniec robił z nim dokładnie to samo, co z Kristopansen. THW nagle zaczęło wychodzić wszystko. Nie znaleźli rozwiązania tylko na Stoiłowa i karne Ivana Cupicia. Obroną próbował porozrywać Luka Cindrić, ale nie zawsze akcja kończyła się po jego myśli. Po jednej ze strat kontrę wykorzystał Sebastian Firnhaber, zawodnik z kilońskiego trzeciego szeregu (28:26).
Zostały dwie minuty, pozornie THW wiele nie groziło. W najważniejszych momentach zawiódł jednak Nilsson. Szwed - znakomity do tej pory - najpierw rzucił w blok, a kilkadziesiąt sekund później zgubił piłkę meczową i Jorge Maqueda trafił do pustej bramki.
Piłka ręczna bywa przewrotna. Mimo świetnej drugiej połowy, gospodarze przegrali 28:29. Przed rewanżem niewiele to jednak zmienia, w Skopje będą leciały iskry.
Liga Mistrzów, ćwierćfinał (1. mecz):
THW Kiel - Vardar Skopje 28:29 (12:14)
Najwięcej bramek: dla THW - Marko Vujin, Nikola Bilyk, Niclas Ekberg - po 4, Emil Frend-Ofors, Lukas Nilsson, Miha Zarabec, Patrick Wiencek - po 3; dla Vardaru - Stojancze Stoiłow, Rogerio Moraes Ferreira - po 5, Timur Dibirow 4, Jorge Maqueda 3
ZOBACZ WIDEO Manchester United powstał z kolan. Bramka Tottenhamu po zagraniu "na aferę" [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]