Zaczęli sezon poniżej oczekiwań, bo od razu na ziemię ściągnął ich Górnik Zabrze. To była tylko zapowiedź kolejnych miesięcy. Drużyna ze Śląska zajęła pozycję MMTS-u i stała się faworytem do półfinałów. A kwidzynianie długo utrzymywali przyzwoity poziom, choć w klubie się nie przelewało. Do czasu.
W listopadzie gruchnęła wieść, że to może być ostatni sezon MMTS-u w Superlidze. Pogłoski o śmierci tamtejszej piłki ręcznej okazały się przedwczesne, zespołowi raczej nie grozi upadek. Odeszli za to podstawowi zawodnicy, najpierw Ignacy Bąk, potem Paweł Genda i Marek Szpera. Od razu odbiło się to na jakości. Zresztą nie mogło skończyć się inaczej, w końcu pół sezonu zagrali bez leworęcznego rozgrywającego. Przytrafiały się wstydliwe porażki z Meblami Wójcik i Pogonią Szczecin, w tabeli gonił Chrobry Głogów, a trener Maciej Mroczkowski podał się do dymisji. Jak sam tłumaczył w magazynie ligowym "Kontratak", nie żałuje decyzji, bo przynajmniej coś ruszyło się w klubie i udało się powstrzymać zawodników przed ewakuacją.
Organizacyjnie próbują wyjść na prostą, weryfikacja przyjdzie w procesie licencyjnym. Pod względem sportowym skończyło się na czwartym miejscu w grupie i przebijaniu się do rundy finałowej przez baraże. Dla zespołu, który dwa razy z rzędu skończył Superligę na czwartej lokacie, to rozczarowanie, nawet biorąc pod uwagę perypetie z tego sezonu. Ale prawdziwy zawód sprawił mecz repasażowy w Gdańsku.
Kwidzynianie po prostu polegli w Gdańsku. Przegrali 23:30 i ich szanse na pozostanie w play-off są raczej nikłe. - Zagraliśmy słabo. Siedem bramek będzie nam niezmiernie trudno odrobić, ale będziemy walczyć, póki nam starczy sił - komentował trener Mroczkowski. Michał Peret - najlepszy w MMTS-ie - dodał: - Martwi mnie nasza postawa, bo zupełnie nie zrealizowaliśmy tego, co zakładaliśmy sobie przed meczem. Poza tym, słabo zagraliśmy w obronie. Piłka ręczna opiera się teraz właśnie na obronie, ale jeżeli robimy takie babole…
Kolejne takie gafy nie przejdą. Albo inaczej - przejdą, ale oznaczają koniec sezonu. MMTS musi wznieść się na wyżyny. Stać ich na to, w końcu część zawodników zna się nie od dziś, dwa razy grali razem w ligowym półfinale. Wybrzeże nie będzie jednak tylko nadstawiać policzków. Praca Marcina Lijewskiego przynosi efekty i ich awans do ćwierćfinału będzie nagrodą za litry wylanego potu.
Baraże o dziką kartę (2. mecz):
MMTS Kwidzyn - Wybrzeże Gdańsk / 24.04.2018, godz. 18.30
Pierwszy mecz: 30:23 dla Wybrzeża
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #21. Cała Europa to wie - Piotr Zieliński będzie wielki. "Imponuje mi"