Islandia to niezbyt popularny kierunek w świecie piłki ręcznej. Piłka ręczna jest tam wprawdzie sportem narodowym, roi się od talentów, ale rozgrywki nie stoją na bardzo wysokim poziomie, więc ci bardziej obiecujący szukają szczęścia w Bundeslidze i Skandynawii.
Paweł Kiepulski na własnej skórze poznaje tamtejszy handball. Były bramkarz m.in. MMTS-u Kwidzyn i Stali Mielec kilkanaście dni temu przyjął ofertę wicemistrza kraju, Selfoss. Po odejściu z Mebli Wójcik Elbląg długo pozostawał bez klubu, aż odezwali się Islandczycy, potrzebujący doświadczonego golkipera.
- Mój menadżer porozsyłał filmik z występami i pojawiały się jakieś zapytania. W końcu jedno z nich było konkretne - tłumaczy Kiepulski.
Polak nie trafił do przypadkowej drużyny. Selfoss stale robi postępy, prowadzi go selekcjoner Austriaków Patrekur Johannesson, pomaga mu była gwiazda VIVE Kielce, Thorir Olafsson. W poprzednim sezonie przebili się do ścisłej czołówki, wywalczyli srebro w lidze i zapewnili sobie udział w kwalifikacjach Pucharu EHF.
ZOBACZ WIDEO Kuba Przygoński pokazał moc. "Powiedzieliśmy sobie, że albo się uda, albo nie dojedziemy"
Kiepulski szybko przeszedł weryfikację. Zaczął w pierwszej siódemce Selfoss i odbił 14 piłek w spotkaniu z Dragunasem Kłajpeda. Zespół Polaka wygrał 34:28 i jest zdecydowanie bliżej awansu. W drugiej rundzie czeka słoweński RK Riko Ribnica.
- To tylko liczby, cieszy przede wszystkim zwycięstwo. Myślę, że gra drużyny mogła się podobać kibicom. Trochę się stresowałem, ale nerwy minęły z pierwszym gwizdkiem - wspomina bramkarz, który po sześciu latach wrócił do europejskich pucharów. Poprzednio ze Stalą Mielec brał udział w Challenge Cup.
Odległość od kraju i specyficzny klimat nie zniechęciły do przenosin. - Fajnie mnie tu przyjęli i czuję się bardzo dobrze. Mam duże wsparcie ze strony rodziny i myślę, że to jest najważniejsze. Pogoda na razie dopisuje, nawet udało się już trochę pozwiedzać, zobaczymy, co przyniesie zima - komentuje.
Po wielu latach Kiepulski ponownie przeciera biało-czerwony szlak w świecie handballa. Polacy na Islandii to jednak nie nowość, są największą grupą po tubylcach. Na wyspie mieszka ok. 10 tys. naszych rodaków. Akurat na dalekiej północy największe sukcesy w karierze trenerskiej święcił Bogdan Kowalczyk, jedna z legend miejscowego szczypiorniaka.