W Wybrzeżu się rozwinął, w Azotach ma się realizować. Sentymentalny mecz Łukasza Rogulskiego

Materiały prasowe / KS Azoty Puławy / Na zdjęciu: Łukasz Rogulski (Azoty) w walce z Miłoszem Bekiszem
Materiały prasowe / KS Azoty Puławy / Na zdjęciu: Łukasz Rogulski (Azoty) w walce z Miłoszem Bekiszem

W sobotę, 29 września Energa Wybrzeże Gdańsk podejmie KS Azoty Puławy. Spotkanie to będzie wyjątkowe dla Łukasza Rogulskiego. Co niezwykle rzadkie w profesjonalnym sporcie, a przejściem do puławskiego klubu optowały trzy zainteresowane strony.

Łukasz Rogulski przeniósł się do Gdańska już po ukończeniu gimnazjum. Po występach w SMS-ie, kontynuował karierę w Wybrzeżu, gdzie bardzo szybko ujawniły się jego zdolności przywódcze. Pozycja młodego zawodnika w drużynie rosła, aż został jej kapitanem. Po rozegraniu pięciu sezonów i rzuceniu 729 bramek dla czerwono-biało-niebieskich, zdecydował się na transfer do Azotów Puławy.

Nie ma się więc co dziwić, że premierowy przyjazd do Gdańska w roli zawodnika zespołu gości, może powodować u kołowego szybsze bicie serca. Taka sytuacja zdarzy mu się już w sobotę. - To dla mnie do tej pory zdecydowanie najważniejsze spotkanie, chociaż tak samo staram się traktować każdy mecz. Cieszę się na powrót do Gdańska, bo to mój drugi dom. Pierwszy raz mam taką sytuację, więc sam nie wiem jak zareaguję - powiedział Łukasz Rogulski.

Kołowy ma wielki szacunek do tego, co osiągnął nad morzem. Teraz będzie musiał się bić na boisku ze swoimi kolegami. - Właśnie w Gdańsku nauczyłem się też tego, że na meczu nie ma sentymentów. Teraz gram i walczę dla Azotów, więc zrobię wszystko, by to moja obecna drużyna wywiozła z Gdańska punkty. Dopiero po meczu usiądę ze starymi kumplami z boiska, żeby porozmawiać i powspominać - ocenił Rogulski.

Bardzo ciekawe i z pewnością niestandardowe są kulisy transferu zawodnika do klubu z Puław. Jak się okazuje sztab Energi Wybrzeża optował za tym, by znalazł nowe bodźce do rozwoju. - Wiedzieliśmy, że chce grać w europejskich pucharach i szuka nowych wyzwań. Mieliśmy też świadomość, że jest na nie gotowy. Zależy mi na rozwoju zawodników, jakich mamy w klubie. Łukasz Rogulski jest gotowy do takiego grania i na to też sobie zasłużył. Był naszym kapitanem, mógł na nas liczyć i po fiasku transferu do Płocka pomogliśmy mu znaleźć się w Azotach Puławy - zdradził Damian Wleklak.

ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Wielicki ma nowy pomysł, jak zdobyć K2 zimą. "Musimy zmienić trzy rzeczy"

Lato było trudnym okresem dla związanego z Gdańskiem zawodnika, który miał ochotę na walkę o medale. - Miałem duży mętlik w głowie po sezonie, bo każde propozycje na koniec wygasały. Życzę każdemu zawodnikowi, by jego klub zachował się w takiej sytuacji, jak zachowało się Wybrzeże, a przede wszystkim Damian Wleklak. Czułem pełne wsparcie i wiem, że w Gdańsku każdej osobie zależy na rozwoju zawodnika, czasami nawet kosztem osłabienia zespołu. Chciałem odejść i do tego również namawiały mnie sztab i zarząd klubu z Gdańska, ale oczywiście miałem też możliwość pozostania w drużynie. Wspólnie uznaliśmy, że to Azoty będą najodpowiedniejszą opcją i bardzo dziękuję tym, co mi w tym pomogli. To była dobra decyzja - zaznaczył Rogulski.

Gdańszczanie wiedzą, że na ten moment mogą być pomostem do wielkiej kariery dla swoich zawodników. - Nie byliśmy gotowi na tyle, by odpowiednio się wzmocnić i już teraz walczyć o medale. Jesteśmy oparci na młodych zawodnikach, a Łukasz może walczyć o najwyższe cele. Dodatkowo ma w drużynie Bartka Jureckiego. Wtedy jeszcze nie było jasne, że będzie trenerem, ale i tak mógłby się od niego wiele nauczyć - stwierdził Damian Wleklak.

Rzecz jasna docelowo Energa Wybrzeże Gdańsk nie ma oddawać najlepszych zawodników możnych tej ligi. - Zbieramy środki, by rozwijać się jako klub. Może w przyszłości będzie on na tyle mocny, że Łukasz Rogulski do niego wróci – podsumował sytuację Wleklak.

Źródło artykułu: