To już jakieś fatum. Hubert Kornecki znowu ma kilka miesięcy z głowy

WP SportoweFakty / GRZEGORZ JĘDRZEJEWSKI / Na zdjęciu: Hubert Kornecki
WP SportoweFakty / GRZEGORZ JĘDRZEJEWSKI / Na zdjęciu: Hubert Kornecki

Trudno o drugiego takiego pechowca w Superlidze, kontuzje zabrały mu 1,5 roku kariery. W czerwcu zadebiutował w reprezentacji, a niedawno przeszedł czwartą operację w ciągu 12 miesięcy. Hubert Kornecki nie zagra do końca 2018 roku.

Od sierpnia 2017 roku uzbierał raptem kilka oficjalnych spotkań i do lutego 2019 roku nie poprawi swojego dorobku. Kornecki wrócił do zajęć po ponad dwumiesięcznej nieobecności spowodowanej pęknięciem prawego śródstopia podczas pierwszego letniego treningu. Wkrótce po wznowieniu przygotowań nie wytrzymała kość w lewej stopie.

Rozgrywający przeszedł już zabieg i przez kolejne 2-2,5 miesiąca będzie niezdolny do treningów. - Właściwie zakończyłem leczenie poprzedniej kontuzji, a pojawił się problem z lewą nogą. Często dzieje się tak, że po urazie jednego śródstopia dochodzi do przeciążeniowego uszkodzenia kości w drugiej stopie. Nie miałem obrzęku ani krwiaka, czułem tylko ból i okazało się, że jednak doszło do złamania - wyjaśnia Kornecki.

W rundzie jesiennej 25-latek na pewno nie wyjdzie na parkiet. - Nie będę ryzykował, w przerwie zimowej spokojnie wejdę w trening, a dzięki sparingom złapię rytm - dodaje.

Kłopoty zdrowotne trwają - z krótkimi przerwami - od 2016 roku (operacje barku i łokcia), ale ostatnie 12 miesięcy to jakieś fatum. W sierpniu 2017 roku Kornecki dostał powołanie na konsultację szkoleniową kadry. Pojawił się na zgrupowaniu, ale tuż po nim, w czasie turnieju sparingowego, poważnie uszkodził bark i konieczna była operacja. Po pięciu miesiącach przerwy dołączył do Wybrzeża Gdańsk, kilka razy pojawił się w Superlidze i znowu pauza. Tym razem interwencji chirurgicznej wymagał palec. Zdołał wrócić przed zakończeniem sezonu. Spisywał się na tyle dobrze, że dostał powołanie do reprezentacji i zadebiutował w czerwcowym meczu towarzyskim z Hiszpanią.

ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Reprezentant Polski kpi z komentarzy. "Dostaniemy złoty medal, bo nam się wszyscy podłożą"

- Rozmawiałem wielokrotnie z trenerami Piotrem Przybeckim i Pawłem Nochem, zabrali mnie na zgrupowanie i chcieli wdrożyć w zespół. Dobrze radziłem sobie w lidze, szczególnie w defensywie, miałem pomóc przy obronie 5:1, nabierałem też pewności w ataku. Podejrzewam, że gdyby nie urazy, to wróciłbym do naprawdę wysokiej formy - przyznaje Kornecki.

Kontuzje przyszły w najgorszym momencie, zbiegły się w czasie z interesującą propozycją z Niemiec. - W sierpniu 2017 r. odezwał się klub 2. Bundesligi, mający ambicję na awans. Do konkretów jednak nie doszło, bo raptem kilka dni przed ostatecznymi rozmowami mój bark ucierpiał i temat upadł - wyjaśnia.

Lekarze szukali nawet pozasportowych przyczyn urazów, ale dokładniejsza diagnostyka nie wykazała nieprawidłowości. - Może kiedyś byłem za bardzo eksploatowany. Badania laboratoryjne są w porządku, nie mam niedoborów elektrolitowych. Mam nadzieję, że uda mi się szybko wrócić, po poprzednich operacjach błyskawicznie dochodziłem do sprawności - mówi Kornecki.

Przez złamania nie zdążył jeszcze zadebiutować w NMC Górniku Zabrze, do którego latem przeniósł się z Wybrzeża Gdańsk. - Miałem jeszcze zapytania z Hiszpanii i Rumunii, ale Wybrzeże przedstawiło lepszą ofertę. Nie wiedziałem jednak, jak będzie wyglądał skład w Gdańsku, kwestie personalne długo nie były wyjaśnione i dlatego przyjąłem propozycję Górnika, gdzie będę mógł powalczyć o wyższe cele - podkreśla.

Kornecki pojawił się w Superlidze w sezonie 2012/13 (w barwach Stali Mielec). Wychowanek KSSPR-u Końskie kolejne pięć lat spędził gdańskim Wybrzeżu, z którym kursował między Superligą a I ligą. Przed debiutem w pierwszej reprezentacji zaliczył występy w kadrze B i młodzieżówce.

Źródło artykułu: