To była bez wątpienia największa klęska polskich szczypiornistów od lat. Drużyna Piotra Przybeckiego na pozór powinna gładko wygrać z reprezentacją Izraela, którą na papierze Biało-Czerwoni bili na głowę. Rzeczywistość okazała się brutalna. Polacy zawalili na całej linii, przegrali na wyjeździe 24:25, choć w końcówce mieli jeszcze szansę na wyszarpanie pozytywnego rezultatu.
- To nie powinno tak wyglądać, że ostatnia akcja decyduje o wyniku spotkania z Izraelem. Najbardziej zawiodła skuteczność rzutowa i proste błędy. Sytuacji rzutowych mieliśmy mnóstwo i to wcale nie takich najgorszych. Powinniśmy przykładać do rzutów więcej skupienia i koncentracji - mówi Michał Daszek w rozmowie ze sport.tvp.pl.
Polacy mogą żałować niewykorzystanych okazji. Biało-Czerwoni jak na tacy podali triumf Izraelczykom. - Mieliśmy momenty, że wychodziliśmy na trzy albo cztery punkty różnicy, graliśmy w przewadze i nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Z całym szacunkiem do rywala, ale z kim mielibyśmy to zrobić, jak nie z Izraelem? Jest wiele do poprawy - tłumaczy prawoskrzydłowy.
Po wstydliwej porażce, zespół Przybeckiego oddalił się od awansu na mistrzostwa Europy 2020. Mimo wszystko Biało-Czerwoni nie zwieszają głów i chcą wyciągnąć z tej kompromitacji lekcję.
- W szatni padły męskie słowa, bo innych być nie mogło. To dla nas ciężkie chwile. Dostaliśmy mocnego kopa, ale to jeszcze nie koniec. Musimy się podnieść, bo niżej w tej chwili chyba być nie możemy. Jest w nas wstyd, bo nie wiem, czy kiedykolwiek w historii zdarzyło się, by Polska, w roli murowanego faworyta, przegrała mecz z Izraelem, z pełnym szacunkiem do rywala. Nie tak to powinno wyglądać.
ZOBACZ WIDEO Dwa gole Ronaldo ratują Juventus! Drugi gol to majstersztyk [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Cóż, nie ma się co pas Czytaj całość
Śmiać się trzeba z was i płakać nad poziomem trenera...