ME 2018: wielka radość w Paryżu, 18 lat czekania. Francja w finale

PAP/EPA / YOAN VALAT / Na zdjęciu: Siraba Dembele
PAP/EPA / YOAN VALAT / Na zdjęciu: Siraba Dembele

Francuzki w końcu osiągnęły to, czego nie mogły zrobić aż przez 18 lat. Pokonały w drugim półfinale mistrzostw Europy Holandię 27:21 i po raz pierwszy zagrają o złote medale turnieju!

Francuzki w mistrzostwach Starego Kontynentu grają nieprzerwanie od 2000 roku. W swoim debiucie zajęły piątą lokatę. Trzykrotnie sięgały po brązowe krążki. Złota nigdy jednak nie udało im się zdobyć. Na własnej ziemi Trójkolorowe chciały spełnić marzenia. Pierwszą przeszkodą były nieprzewidywalne Holenderki, które przegrały raz, ale za to w bardzo wstydliwy sposób (z Norweżkami 16:29).

Kibice, którzy niemal do ostatniego miejsca wypełnili Accor Hotels Arenę, musieli wykazać się dużą cierpliwością. Gospodynie dopiero w szóstej minucie otworzyły wynik rywalizacji. Opanowały nerwy i zaczęły biegać po swoje. Świetnie spisywały się w defensywie. Nietuzinkowe akcje przeprowadzały: Estella Nze-MinkoAlexandra Lacrabere czy też Orlane Kanor. Ta ostatnia pokazała ogromną siłę. Piłka po jej rzucie zmierzała do bramki z prędkością 92 km/h. Skuteczność całej drużyny sięgała ponad 80 proc.

Oranje próbowały robić to, co w tych mistrzostwach wychodziło im świetnie. Szybki atak po stracie bramki zwykle przynosił oczekiwany efekt na tablicy świetlnej. Wszystko ma swój koniec i o takim zjawisku mogliśmy mówić po 20 minutach rywalizacji z Trójkolorowymi. Cała masa błędów własnych, nieprzygotowane rzuty i Amandine Leynaud między słupkami. Wydawało się, że gospodynie mają kontrolę nad wydarzeniami. Ale na półtorej minuty przed końcem wynik brzmiał już tylko 11:10. Angela Melestein przywróciła nadzieję.

Ta jeszcze wzrosła w 33. minucie po rzucie mało skutecznej tego dnia Lois Abbingh (13:13). Remis, którego świadkami byliśmy tylko na samym początku zawodów, był niczym woda na młyn dla aktualnych mistrzyń świata. Za sprawą kapitan francuskiego zespołu Siraby Dembele przewaga faworyta znowu urosła do trzech "oczek". Efektowne interwencje notowała co rusz Laura Glauser. Sama Estavana Polman nie potrafiła dźwignąć drużyny. Obrazu meczu nie zmieniły uwagi od trenerki Helle Thomsen.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Miazga w hicie! Azoty nie zdobyły Orlen Areny

W 44. minucie było już 21:15. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że Francuzki w końcu spełnią marzenia i zagrają w finale "swoich" ME. Trójkolorowym wychodziło w tamtym czasie po prostu wszystko. Przede wszystkim powstrzymywały przeciwnika błyskawicznym powrotem do obrony. Nawet wyjątkowy spokój na ławce Oliviera Krumbholza potwierdzał tezę, że trzeba zacząć przygotowania do niedzielnego spotkania o złote krążki. Gwoździa do trumny Oranje wbiła Laura Flippes (25:17). Czasu na cud było za mało.

ME 2018, półfinał:

Francja - Holandia 27:21 (12:11)

Francja: Glauser (7/17 - 41 proc.), Leynaud (4/15 - 27 proc.) - Coatanea 2, Ayglon 1, Pineau 1 (1/1), N'Gouan, Zaadi 2, Houette 1, Dembele 4, Flippes 4, Kanor 1, Edwige 3, Foppa, Nze Minko 6, Niombla 1, Lacrabere 1.
Karne: 1/1.
Kary:: 6 min. (Zaadi, Dembele, Edwige - 2 min.).

Holandia: Duijndam (3/11 - 27 proc.), Wester (4/23 - 17 proc.) - Kramer, Van der Heijden 1, Bont, Abbingh 7 (4/4), Knippenborg, Amega, Visser, Groot 3, Dulfer 2, Freriks, Smeets, Rozemalen, Malestein 4, Polman 4.
Karne: 4/4.
Kary: 4 min. (Visser, Malestein - 2 min.).

Sędziowie: Andreu Marin, Ignacio Garcia Serradilla (obaj z Hiszpanii).
Widzów: 12 463.

Źródło artykułu: