Po 30 minutach wydawało się, że spotkanie jest rozstrzygnięte. Rumunki grały słabo w ataku, ich rzuty były blokowane przez Kelly Dulfer albo padały łupem Tess Wester. Holenderki przechwyciły mnóstwo piłek i karciły rywalki za błędy. Biorąc pod uwagę naprawdę nieudaną połowę Rumunek, wynik 8:15 był stosunkowo niskim wymiarem kary. Bez poważnie kontuzjowanej Cristiny Neagu szło bardzo opornie. Liderka ze smutkiem patrzyła z trybun na wydarzenia na parkiecie.
Oranje wyciągnęły jednak rękę i pomogły konkurentkom wrócić do meczu. Dopadła je niemoc w ataku, przez kilka minut nie potrafiły dołożyć gola. Gubiły piłki, w niezrozumiały sposób marnowały nawet dogodne okazje po kontrach. Swoimi rzutami rozgrzały Denisę-Stefanię Dedu, która mogła zostać bohaterką zespołu. Broniła jak w transie, dokonywała cudów w sytuacjach sam na sam. Jej koleżanki nie były tak efektywne.
Rumunki zmniejszyły różnicę do trzech goli. Na więcej zabrakło sił i koncentracji, bo wiele akcji po prostu popsuły. Mnożyły się pomyłki w podaniach, przypomniała o sobie Wester. Holenderska bramkarka w końcówce uspokoiła sytuację i obroniła brąz dla swojego zespołu.
Dla Pomarańczowych to drugi medal ME w historii. Dwa lata temu przegrały w finale z Norweżkami. W kolekcji są jeszcze srebrne i brązowe krążki z MŚ.
W finale spotkają się Rosjanki i Francuzki.
Rumunia - Holandia 20:24 (8:15)
Rumunia: Dedu, Dumanska - Udristioiu, Geiger 2, Buceschi 2, Perianu 2, Laslo 2, Ardean-Elisei 6, Florica, Bacaoanu, Zamfirescu 2, Chiper 3, Dragut, Bazaliu
Holandia: Wester - van der Heijden 1, Bont 1, Abbingh 4, Knippenborg, Amega, Visser, Groot 5, Dulfer 1, Freriks, Smits 1, Rozemalen, Malestein 4, Polman 7
ZOBACZ WIDEO: Bez Lewandowskiego nie ma polskiej piłki. "Winna krótkowzroczność działaczy"