MŚ 2019: styczeń bez wielkich emocji. Turniej inny niż zazwyczaj

Materiały prasowe / FRANCE HANDBALL 2017 / Na zdjęciu: Michael Guigou
Materiały prasowe / FRANCE HANDBALL 2017 / Na zdjęciu: Michael Guigou

Po raz pierwszy od 2005 roku bez naszych reprezentantów i zarazem bez transmisji z MŚ 2019 w piłce ręcznej. Styczeń w domach polskich kibiców wyjątkowo nie będzie należał do szczypiornistów.

W 2007 roku narodziła się w Polsce nowa świecka tradycja. Szerzej nieznani szczypiorniści (poza środowiskiem) nagle stali się bohaterami narodowymi, podczas mistrzostw świata w Niemczech wspaniała generacja skupiona wokół Bogdana Wenty szła jak burza, dopiero w finale Biało-Czerwonych zatrzymali Niemcy.

Od tamtego przełomowego turnieju każdy sportowy styczeń wyglądał tak samo - nawet ci mniej obyci z piłką ręczną siadali przed telewizorami, obgryzali paznokcie z nerwów i liczyli, że horror skończy się zwycięstwem "na luzie jedną".

Odwyk od poważnej piłki ręcznej

Rokrocznie szczypiorniści bili się z najlepszymi (ME i MŚ rozgrywane są w cyklu dwuletnim). Doprowadzali do euforii, przechodzili do historii. Kto nie pamięta słynnego rzutu Artura Siódmiaka przez całe boisko, dającego półfinał, a w konsekwencji brąz MŚ 2009? Kto z kibiców nie przeklinał naturalizowanych Katarczyków, a potem skakał pod sufit po bramce Michała Szyby w meczu o brąz MŚ 2015 z Hiszpanami?

Styczeń przez 10 lat był zarezerwowany dla piłki ręcznej. Otrzeźwienie przyszło za późno, nie wykorzystano sukcesu poprzedniego pokolenia, dopiero nadrabiamy stracony czas i musimy zmierzyć się z nową rzeczywistością. Bez Polaków na największych imprezach. Rok temu zabrakło ich w ME 2018, z MŚ 2019 pożegnali się w prekwalifikacjach. Kadra nie jest tak słaba jak ją malują, ale to temat na inne rozważania.

ZOBACZ WIDEO Puchar Anglii: Southampton remisuje z Derby. Bednarek na ławce [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Nie dość, że zabraknie Polaków, to jeszcze kibice stracą kontakt z poważną piłką ręczną. MŚ i ME od wielu lat gościły na antenie TVP, w zeszłym roku na antenie pojawił się europejski czempionat nawet bez naszych szczypiornistów. Tym razem telewizja publiczna nie zakupiła praw, bo jak tłumaczył szef TVP Sport Marek Szkolnikowski kosztowały zbyt dużo. Wysoka cena jakoś nie przeszkadzała wielu stacjom z innych państw, niekoniecznie biorących udział w turnieju. MŚ 2019 obszernie pokażą m.in. Czesi, którzy tak jak Biało-Czerwoni nie wywalczyli kwalifikacji. Żeby obejrzeć turniej w Polsce, trzeba będzie się nieźle nagłowić, łącznie z obchodzeniem blokady lokalizacyjnej, bo sygnały z innych krajów niekoniecznie są dostępne poza ich granicami.

Dużo modyfikacji

Po raz pierwszy od kilku edycji organizatorzy - Duńczycy i Niemcy - przeforsowali pomysł, by podczas turnieju ponownie rozgrywać dwie fazy grupowe. W ostatnich latach po zmaganiach grupowych następowała faza pucharowa. Zmianę spowodowały głównie względy marketingowe. Największe nacje w piłce ręcznej chcą jak najdłużej pozostać w turnieju, by przyciągać zainteresowanie swoich kibiców. Dwa lata temu Duńczycy i Niemcy odpadli już w 1/8 finału, podobny scenariusz mógłby przynieść ogromne straty.

24 zespoły podzielono zatem na cztery grupy. Trzy najlepsze zespoły awansują dalej i wezmą ze sobą swój dorobek. Nastąpi połączenie grupy A i B oraz C i D. Czołowa dwójka z każdego zestawu dostanie się do półfinałów. Trzecie i czwarte reprezentacje zagrają o miejsca 5-8, nie będą to jednak spotkania "o pietruszkę". Drużyny z lokat 2.-7. zagwarantują sobie udział w kwalifikacjach olimpijskich. Dla Polaków jedyna droga do Tokio wiedzie przez ME 2020.

Z godną pochwały inicjatywą wyszła z kolei międzynarodowa federacji. Porozumiała się ze sponsorem turnieju, firmą Hummel. Od tej pory najlepszy gracz każdego spotkania - zamiast tradycyjnego upominku - wytypuje grupę młodych piłkarzy ręcznych, którzy otrzymają sprzęt sportowy.

Na szczycie bez zmian

Jak zawsze wskazywanie faworytów to trochę wróżenie z fusów, bo co najmniej 8 zespołów stać na wejście do strefy medalowej. Niezmiennie piekielnie mocni są Francuzi, nawet bez kontuzjowanego Nikoli Karabaticia. Gwiazdor piłki ręcznej był jak cyborg, od 2003 roku nie opuścił wielkiego turnieju! 34-latka pokonał haluks, po operacji będzie pauzować jeszcze przynajmniej dwa miesiące. Obrońcy tytułu i rekordziści pod względem złotych medali (sześć razy) dysponują jednak na tyle szerokim składem, że trener Didier Dinart do samego końca zwlekał z decyzją. Na turniej zabrał pięciu leworęcznych rozgrywających i musi ich jakoś rozmieścić po parkiecie, by nie zmarnować potencjału. Dika Mem będzie wykorzystywany na środku, Valentin Porte i Melvyn Richardson na skrzydle.

O tytule na własnym podwórku marzą Duńczycy i Niemcy. Ci pierwsi, mistrzowie olimpijscy, przyjechali w elitarnym składzie, z Mikkelem Hansenem czy Niklasem Landinem. Jedyną bolączką jest prawe rozegranie, obsadzone absolutnymi debiutantami na tak wysokim poziomie. Po kontuzji Juliusa Kuehna Niemcom posypał się pomysł na grę, ale trener Christian Prokop miał wystarczająco dużo czasu, by coś wymyślić. Turniej zaczną łagodnie, od spotkania ze zjednoczoną reprezentacją Korei. Zwaśnione strony po raz pierwszy wystawiły wspólny skład, chociaż wydaje się, że to po części zabieg marketingowy. W drużynie znalazło się czterech szczypiornistów z Północy, których będzie można rozpoznać po... czerwonych sznurówkach.

Apetyt na pierwszy medal od 2013 roku mają Hiszpanie. U mistrzów Europy panuje taka rywalizacja, że trener Jordi Ribera zrezygnował z dwóch do niedawna kluczowych zawodników, Valero Rivery i Davida Balaguera. Pierwsze skrzypce będą odgrywali szczypiorniści VIVE - Alex Dujshebaev, Julen Aguinagalde i Angel Fernandez Perez, do siódemki próbuje się przebić Daniel Dujshebaev. Mogą zaskoczyć odmłodzeni Chorwaci, dowodzeni przez kielczanina Lukę Cindricia. Szwedów wspomogą 37-letni Kim Andersson i Kim Ekdahl Du Rietz, ich skład jest jeszcze silniejszy niż podczas "srebrnych" ME 2018. Nie można skreślać borykających się z problemami zdrowotnymi Norwegów, wicemistrzów sprzed dwóch lat. Z drugiego rzędu spróbują zaatakować Węgrzy wsparci przez wielkiego Laszlo Nagya. Madziarów, mimo zawirowań na ławce trenerskiej, stać na niespodziankę.

W turnieju pojawi się ośmiu zawodników Superligi. Oprócz wspomnianej piątki z VIVE, w bramce Serbów stanie kolejny kielczanin Vladimir Cupara. Wisłę Płock reprezentują Brazylijczyk Jose Guilherme de Toledo i Serb Nemanja Obradović.

I dzień turnieju (10.01.2019):

Niemcy - Korea / godz. 18.15
Chile - Dania / godz. 20.15

Grupy MŚ 2019:

Grupa A: Francja, Niemcy, Serbia, Brazylia, Rosja, Korea

Grupa B: Hiszpania, Chorwacja, Macedonia, Islandia, Japonia, Bahrajn

Grupa C: Dania, Norwegia, Austria, Tunezja, Chile, Arabia Saudyjska

Grupa D: Szwecja, Węgry, Katar, Egipt, Argentyna, Angola

Źródło artykułu: