PGNiG Superliga: sensacja wisiała w powietrzu. Orlen Wisła po trudnym boju pokonała Energę Wybrzeże

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: zawodnik Energi Wybrzeża Gdańsk Piotr Papaj (z prawej) i Renato Sulic (z lewej) z Orlen Wisły Płock
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: zawodnik Energi Wybrzeża Gdańsk Piotr Papaj (z prawej) i Renato Sulic (z lewej) z Orlen Wisły Płock

W piątek sensacja wisiała w powietrzu. Energa Wybrzeże jeszcze w końcówce spotkania przegrywała z Orlenem Wisłą różnicą zaledwie jednej bramki. W końcówce gospodarzom zabrakło jednak argumentów w ofensywie i spotkanie zakończyło się wynikiem 21:26.

Faworyt meczu był oczywisty, jednak zawodnicy Energi Wybrzeża Gdańsk zdecydowanie nie położyli się przed utytułowanym rywalem. Liderem gospodarzy od początku był Adrian Kondratiuk, który nieszablonowe rzuty przeplatał efektownymi asystami. Gdyby tylko w Orlenie Wiśle Płock nie było skutecznego Renato Sulicia, gospodarze mogli wyjść nawet na kilkubramkowe prowadzenie.

Po tym jak Adrian Kondratiuk rzucił pod nogami Adama Morawskiego, w 10. minucie było 5:4 dla gospodarzy. Gdańszczanie długo trzymali się blisko naszpikowanego gwiazdami rywala, u którego już w pierwszej połowie na boisko wrócił rekonwalescent Tomasz Gębala, który rzucił też swoją pierwszą bramkę.

Orlen Wisła w natarciu. Czytaj więcej!

W końcówce pierwszej połowy, zespół prowadzony przez Xaviera Sabate w końcu wypracował sobie trzybramkowe prowadzenie. Stało się to po niezwykle nieszablonowej akcji, w której dobrze broniący Artur Chmieliński najpierw efektownie przeciął kontrę Michała Daszka, jednak reprezentant Polski szybko zorientował się w sytuacji i rzucił do pustej bramki z bocznej strefy boiska. Niezwykle aktywny w ofensywie był Mateusz Wróbel, ale to było zbyt mało. Płocczanie do przerwy prowadzili 16:12 i stało się jasne, że młodej gdańskiej drużynie trudno już będzie uratować sytuację.

ZOBACZ WIDEO Michael Ballack dla WP SportoweFakty: Robert Lewandowski jest wielki, więc można go krytykować (cała rozmowa)

Po zmianie storn bardzo szybko przyjezdni wyszli na pięciobramkowe prowadzenie, jednak zawodnicy z Gdańska dali im cenną lekcję, że mecz sam się nie wygra. Szczypiorniści Energi Wybrzeża rzucili trzy bramki z rzędu i po efektownym trafieniu od słupka Krzysztofa Komarzewskiego, było już tylko 15:17!

Powołanie zszokowało Krzysztofa Komarzewskiego. Czytaj więcej!

Następnie kibice byli świadkami popisów bramkarzy obu zespołów. Artur Chmieliński i Adam Borbely skutecznie zniechęcali rywali do piłki ręcznej. Minuty mijały, a spotkanie ciągle było wyrównane. Po tym jak niemal bezbłędny Sulić trafił w słupek, a bombę w kierunku płockiej bramki posłał Kamil Adamczyk, było już tylko 19:20 i 11 minut do końca!

Energa Wybrzeże mogło nawet wyrównać wynik, jednak bardzo ważne piłki wybronił Morawski, a doskonale broniącym gdańszczanom w kluczowym momencie  wyraźnie brakowało argumentów w ataku i rywale skrzętnie to wykorzystali. Spotkanie zakończyło się wynikiem 21:26. Goście cieszą się z punktów, jednak to gospodarze mogą być bardziej zadowoleni z postawy szczypiornistów.

Energa Wybrzeże Gdańsk - Orlen Wisła Płock 21:26 (12:16)

Energa Wybrzeże: Chmieliński, Witkowski - Wróbel 6, Kondratiuk 6, Papaj 3, Komarzewski 2, Sulej 1, Prymlewicz 1, Adamczyk 1, Janikowski 1 oraz Bednarek, Salacz, Gajek.
Karne: 2/3.
Kary: 4 min. (Gajek, Bednarek - po 2 min.).

Orlen Wisła: Morawski, Borbely - Sulić 9, Daszek 4, Racotea 4, Toledo 4, Piechowski 2 Gębala 2, Mihić 1, oraz Tarabochia, Krajewski, Mlakar
Karne: 2/3.
Kary: 8 min. (Mihić, Toledo, Racotea, Gębala - po 2 min.).

Sędziowie: Marciniak, Radziszewski (Wolsztyn).
Delegat ZPRP: Zbigniew Tupaj (Elbląg).

Źródło artykułu: