Filip Ivić: Psychicznie byłem w katastrofalnym stanie. Formę odzyskałem dopiero teraz

- Byłem w słabej formie, a psychicznie w katastrofalnym stanie. Chciałem bronić po piętnaście piłek w każdym meczu, ale nie szło. Potrzebowałem czasu, wkurzałem się - mówi Filip Ivić. W piątek Chorwat zapewnił PGE VIVE zwycięstwo w "Świętej Wojnie".

Maciej Szarek
Maciej Szarek
Filip Ivić WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Filip Ivić
Filip Ivić, bramkarz PGE VIVE Kielce: Mogę powiedzieć coś, zanim zaczniemy?

Maciej Szarek, WP SportoweFakty: Jasne.

Na początku chciałbym bardzo podziękować prezesowi Servaasowi, za wszystko, co dla mnie zrobił. I na początku, gdy przychodziłem i mnie kontraktował, i teraz, gdy się rozstajemy. To super człowiek i chcę mu za to gorąco podziękować. A teraz niech pan pyta.

Bramkarz to najważniejszy gracz w zespole? Nie ma bardziej wyświechtanego powiedzenia, jak: "budowę zespołu zaczyna się od dobrego bramkarza".

Tak słyszałem. Ale każda pozycja jest ważna, naprawdę. Oczywiście, bramkarz też. To sport drużynowy i kiedy ma się dobrą obronę, bramkarz będzie grał dobrze, a jak bramkarz będzie grał dobrze, obrona będzie pomagać. Na pewno każdy duży klub, który chce się liczyć w Europie, musi mieć dobrych bramkarzy i wierzyć w nich.

ZOBACZ WIDEO Lewandowski przeszedł do historii. "Zrobił to z ogromną łatwością"


W fazie grupowej Ligi Mistrzów VIVE było trzecim najgorszym zespołem pod względem straconych bramek (430 w 14 spotkaniach). Obrona nie pomagała?

Skąd. Pomagała, nie mogę powiedzieć, że nie. Wszyscy grali na 100 procent, ale taka jest dziś piłka ręczna, która bardzo przyśpieszyła. Dziś bramkarz nie tylko broni, ale też wyprowadza szybki atak. No i musi bronić bardzo dużo rzutów. Weźmy mecz z Kristianstad na początku roku - obroniłem z 15 piłek, a i tak rzucili nam 33 bramki. Jest bardzo dużo kontr, bramek w drugie tempo, stąd wyższe wyniki.

Jak obrona może pomóc?

Może być agresywna lub grać na blok. Zależy od tego, co zobaczymy na wideo. Dostosowujemy ją do każdego rywala. Blok - wiadomo, o co chodzi, a jak jest agresywna to ma nieco odciągnąć rywali, ale tak naprawdę to trzeba je łączyć.

Mówi pan, że piłka ręczna to sport drużynowy, ale bramkarz uprawia chyba jednak inną dyscyplinę, prawda?

Trochę tak. Przygotowanie do meczu mamy inne, przygotowania na początku sezonu też. My robimy swoje, reszta swoje. Kiedy zawodnicy oglądają swoje wideo, my mamy co innego do przeanalizowania - kto jak rzuca, jak układa rękę, oni skupiają się na zagrywkach. Myślę też, że każdy klub musi mieć trenera bramkarzy, żeby golkiperzy pracowali z nim indywidualnie, oglądali wideo. W Zagrzebiu takiego miałem. Nazywał się Marko Kelentrić, grał 10 lat w Bundeslidze, teraz pracuje z nami w reprezentacji Chorwacji. Myślę, że dzięki niemu broniłem trzy-cztery piłki więcej w każdym spotkaniu, bo przed każdym dawał jedną czy dwie rady. To dobrze mieć kogoś takiego.

W VIVE takiego nie ma. To błąd?

Nie wiem. Nie chcę tak tego oceniać. Na piętnaście najlepszych klubów świata, max. dwa lub trzy mają trenera bramkarzy. Nie ma tak, że to norma.

W VIVE tak naprawdę sprawdzili się tylko starsi bramkarze: Sławomir Szmal i Venio Losert. Młodsi, jak pan, Vlad Cupara czy Marin Sego, z którymi trzeba było pracować, nie rozwinęli się zgodnie z oczekiwaniami. 

Nie wiem, co miałbym odpowiedzieć.

Orlen Wisła ma trenera bramkarzy i między słupkami rzadko mają kłopoty. 

Bo kiedy masz tego trenera, to jest lepiej. Ale kiedy go nie ma, okej, świat się nie wali. Po prostu oglądasz wideo sam, trenujesz sam, rozmawiasz z kolegami, innymi trenerami. Ale jeśli pyta pan mnie, to ja wolę z takowym pracować.

Gdy grał pan w duecie ze Sławomirem Szmalem, właściwie miał go pan.

Tak. Dużo rozmawialiśmy przed i po spotkaniach, co robiliśmy dobrze, a co źle. To bardzo ważne.

No i był Zoran Djordić.

Nie wiem, co się z nim stało. Był z nami dwa miesiące, znów zaczęliśmy przygotowania i już go nie było. Dlaczego nie został? Nie wiem. Zniknął. A szkoda. Super się z nim współpracowało. Myślę, że przydałby się tu trener bramkarzy. Zwłaszcza mając tak młody duet w bramce, jak my. To przecież może wyjść tylko na plus.

Przed początkiem drugiej części sezonu, ogłoszono, że w lipcu opuści pan klub. Zbiegło się to ze znaczną poprawą pana formy, zwieńczoną świetnym występem przeciwko Wiśle. Przypadek czy presja nie dawała rozwinąć skrzydeł?

Nie. To nie miało znaczenia. Odkąd trafiłem do Kielc, w każdym treningu, w każdym meczu, dawałem z siebie sto procent. Tak, kolejny sezon prawdopodobnie będę grał w Bundeslidze, zabraknie mnie w Lidze Mistrzów, dlatego tym bardziej marzę o tym Final Four i zrobię wszystko, byśmy tam zagrali.

To nie był problem presji. Nie sądzę, by była dla mnie przeszkodą. Pojechałem na zgrupowanie reprezentacji, potrenowałem trochę z trenerem bramkarzy, zmieniłem otoczenie, byłem zdrowy przez długi okres, więc forma po prostu przyszła.

Prawdopodobnie?

Kontrakt z VfL Gummersbach będzie obowiązywał tylko wtedy, jeśli utrzymają się w Bundeslidze. Mój wybór padł na Gummersbach, bo będę bronił tam 60 minut. Kontrakt podpisałem na dwa lata, Bundesliga ma wszystko, czego mogę chcieć. Klub mi się podoba, gra w nim dużo Chorwatów, jest chorwacki trener. Inne oferty? Z Zagrzebia i trzech-czterech innych klubów. Z Vardaru nie. Ostatecznie wybierałem właśnie między Zagrzebiem a Gummersbach. Zadecydowała liga i możliwość poznania nowej kultury.

Obecnie Niemcy zajmują 16. miejsce, tuż nad strefą spadkową. Co, jeśli spadną?

Fakt, trochę zostanę wtedy na lodzie. Ale wciąż wierzę, że się utrzymają i tak mi się wydaję, gdy śledzę ich grę. Jak nie - umowa będzie nieważna i będę szukał nowego klubu w lecie. Jestem jednak w dobrej myśli.

Nie da się ukryć, że Niemcy to trochę niższa półka niż VIVE. Nie ma pan poczucia degradacji?

Gummersbach jest dużo słabsze od VIVE, ale wybrałem ich, żeby w przyszłości zrobić dwa kroki do przodu, nawet jeśli teraz idę do gorszego zespołu. Ale trudno byłoby też pójść do zespołu takiego, jak Kielce, bo to przecież jeden z najlepszych w Europie.

Na drugiej stronie Filip Ivić zdradza, dlaczego przygoda z PGE VIVE nie poszła po jego myśli, jak zatrzymał Orlen Wisłę i co zapamięta z pobytu w Kielcach.

Czy żałujesz, że Filip Ivić odejdzie z PGE VIVE?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×