Jeszcze na niespełna dwie minuty przed końcem Azoty prowadziły różnicą czterech bramek, po kolejnym celnym rzucie Podsiadły. To co stało się później, ciężko wytłumaczyć. Najpierw dwie z rzędu bramki rzucili goście. 49 sekund przed końcem było jeszcze 34:32 i trener Bartosz Jurecki poprosił o czas. Poinstruował zawodników jak skutecznie przetrwać pozostałe do końca sekundy. Niestety grający nerwowo, wobec wysokiego pressingu Hiszpanów, puławianie szybko stracili dwie bramki z rzędu i tym samym niemal pewną wygraną.
- Też bym chciał znać odpowiedź na pytanie, jak to się stało - przyznał Podsiadło. - Niemal cały mecz graliśmy, wypruwając z siebie wszystkie siły jakie mamy, a straciliśmy to w ostatnich czterdziestu sekundach. Nie może nam się powtórzyć taka sytuacja w meczu, który już mamy praktycznie wygrany - żałował.
Miał jednak swoje przypuszczenia, którymi się podzielił. - Hiszpanie zaskoczyli nas wysoką obroną i straciliśmy głowę. Nie znaliśmy na to sposobu i głupio traciliśmy piłkę.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Program "Team100" zwiększy szanse Polski na medale olimpijskie
Zobacz także: Liga Mistrzów. Złe wieści ze Szwecji dla PGE VIVE Kielce -->
Jeśli chodzi o występ samego lewego rozgrywającego Azotów, to był on niemal perfekcyjny. Pomylił się tylko raz, przy pierwszym rzucie na bramkę Granollers. Pozostałych dwanaście z impetem wpadało do siatki. Skuteczność Podsiały została oczywiście doceniona przez obserwatorów spotkania i został on narodzony tytułem MVP.
- Indywidualne statystyki schodzą na dalszy plan wobec końcowego wyniku. Przykrywa on satysfakcję z meczu, w którym naprawdę dobrze graliśmy. Trudno. Pozostaje wielka gorycz i trzeba to przetrawić, bo w środę kolejny mecz i nie można tego rozpamiętywać - powiedział.
W drugim meczu grupy Azotów THW Kiel pokonało GOG Svendborg 37:23 i prowadzi w tabeli.