Przygotowująca się do dwumeczu z Serbkami o MŚ 2019 reprezentacja Polski zagrała w mocno eksperymentalnym składzie. Leszek Krowicki zdecydował się na sprawdzenie zawodniczek, które nigdy wcześniej nie miały okazji grać na reprezentacyjnym poziomie. W Gdańsku debiutów doczekały się Mariola Wiertelak, Małgorzata Buklarewicz, Adrianna Nowicka i Aleksandra Stokłosa.
Od początku Polki nadawały swój ton gry. W rywalizacji z Islandkami, które po raz ostatni na wielkiej imprezie były w 2012 roku to nasz zespół jako pierwszy objął prowadzenie, a po bramce Karoliny Kudłacz-Gloc, w 9 minucie było już 4:2.
Gwardia nie wypuści Mauera. Zobacz więcej!
Islandki nie pozwoliły jednak na to, by nasza drużyna odskoczyła. Po dwóch bramkach z rzędu zdobytych przez Sigriour Hauksdottir był remis. Ponownie Polki na prowadzenie wyprowadziła Wiertelak, która prezentowała się najlepiej spośród debiutantek.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski skomentował mecz z Austrią. "Styl jest nieważny, liczy się zwycięstwo"
Po licznych zmianach na boisku brakowało jakości. W końcowej fazie pierwszej połowy Polski grały wyraźnie bez pomysłu na skuteczne akcje. Brakowało u nich pewności siebie, a na rozegraniach było zbyt dużo niedokładności. Islandki wykorzystały tę powolną, niezdecydowaną grę Biało-Czerwonych i wyszły na prowadzenie. Gdyby nie dobra postawa Adrianny Płaczek, mogłoby ono być wyższe. Ostatecznie do przerwy był remis 11:11, a wynik I połowy ustaliła kolejna debiutantka, Aleksandra Stokołosa.
Na początku drugiej połowy mocno przysnęli sędziowie. Polska para prowadząca spotkanie najpierw dała grać Islandkom w ataku przez 2,5 minuty, a po jednej szybkiej akcji Polek sytuacja się powtórzyła. To niespotykane, by zespół utrzymywał się bez gry pasywnej przez cały okres gry w osłabieniu. Polki nie decydowały się na agresywne wyjścia do rywalek, przez co tempo spotkania pozostawiało wiele do życzenia.
Sander Sagosen w THW Kiel. Zobacz więcej!
Obie drużyny miały spore problemy ze zdobywaniem bramek. Przez dziewiętnaście minut drugiej połowy padło ich zaledwie siedem. Żaden zespół nie zbudował przewagi. O wszystkim zadecydowały ostatnie minuty. W kluczowym momencie, dwie bramki z rzędu rzuciła Katarzyna Janiszewska, a na 20:18 trafiła Wiertelak.
Na półtorej minuty przed końcem, trener Alex Stefansson poprosił o czas. Islandki rzuciły kontaktową bramkę. Polki miały piłkę i tym razem spotkanie przerwał trener Krowicki. Biało-Czerwone miały jeszcze 31 sekund. Karnego wywalczyła Joanna Szarawaga, a z siódmego metra trafiła Katarzyna Janiszewska. Przy stanie 21:19 karnego miały jeszcze zawodniczki z północy, jednak Birna Berg Haraldsdottir trafiła w poprzeczkę. Polki zwyciężyły!
Polska - Islandia 21:19 (11:11)
Polska: Płaczek, Gawlik - Wiertelak 4, Janiszewska 4, Kudłacz-Gloc 3, Rosiak 3, Kobylińska 2, Stokłosa 1, Buklarewicz 1, Zych 1, Szarawaga 1, Nowicka, Łabuda, Wołoszyk
Karne: 3/5.
Kary: 4 min. (Buklarewicz, Zych - po 2 min.).
Islandia: Renotudottir - Stefansdottir 5, Hauksdottir 3, Haraldsdottir 2, Bjornsdottir 2, Knutsdottir 2, Palsdottir 2, Sturlodottir 1, Orvardsdottir 1, Thompson 1, Jacobsen, Oskarsdottir 1, Daviosdottir.
Karne: 2/3.
Kary: 6 min. (Stefansdottir, Thompson, Stefansson - po 2 min.).
Sędziowie: Baranowski, Lemanowicz.
W drugim meczu turnieju Baltic Handball Cup, reprezentacja Słowacji pokonała Argentynę. Słowaczki już w pierwszej połowie zbudowały pięciobramkową przewagę i zdołały do samego końca ją utrzymać. Najwięcej bramek dla obu drużyn - po 6 rzuciły Nikoleta Trunkova i Malena Cavo.
Argentyna - Słowacja 27:33 (10:15)
Najwięcej bramek: dla Argentyny: Malena Cavo 6, Elke Karsten 5, Micaela Casasola 4; dla Słowacji - Nikoleta Trunkova 6, Annamaria Partnciakova, Simona Szarkova - po 5.