Przed tygodniem wicemistrzowie Węgier - jedni z kandydatów do triumfu w Lidze Mistrzów - męczyli się w Lizbonie z debiutującym na tym etapie Sportingiem. W końcówce zadecydowało większe doświadczenie Veszprem, drużyna Davida Davisa bezwzględnie wykorzystała słabszy okres rywali (właściwie jedyny przez 60 minut) i wygrała 30:28.
ZOBACZ: THW Kiel nie dało szans Azotom
Rewanż nie był może formalnością, ale tak naprawdę Veszprem nie groziło niebezpieczeństwo. Po pierwszej połowie nie było wątpliwości, który zespół zagra dalej. Żniwa mieli skrzydłowi, głównie Dejan Manaskow, rozgrywający zdecydowanie lepiej ustawili celowniki, a Sporting nie poczynał już sobie tak bezkarnie.
Po przerwie na moment zapachniało niespodzianką, gdy na tablicy pojawił się wynik 17:17, ale Veszprem szybko opanowało sytuację. Manuel Strlek i Gasper Marguc wybili Sportingowi awans z głowy.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Sporo wolnych miejsc na PGE Narodowym. Ceny biletów na mecze kadry zbyt wysokie?
CZYTAJ: VIVE w ćwierćfinale LM!
Europejska potęga przeszła etap, który przed rokiem okazał się przeszkodą nie do sforsowania. Wówczas Telekom skompromitował się ze Skjern. W tym roku węgierski zespół może zrealizować marzenia o zwycięstwie w rozgrywkach.
Telekom Veszprem - Sporting CP Lizbona 35:29 (17:14)
Najwięcej bramek: dla Veszprem - Manuel Strlek 7, Gasper Marguc 5; dla Sportingu - Tiago Rocha, Frankis Marzo - po 6.